Teresa, pisząc o pięknie, nie boi się wspomnieć o nicości i nędzy.
Dlaczego? Pewnie odpowiedzi może być kilka. Jedną z nich może być to, że
w świetle Boga, Jego piękna, my możemy odkryć własną nędzę i nicość.
Jednak to odkrycie nie może nas pchnąć ku pesymizmowi, bo to przecież
odbiera nam siłę, radość życia. Potrzeba nam więc takiego sposobu
odkrywania swoich słabości, żeby w skutek tego, otworzyć się na nową
jakość. Żeby to nie było prostym rozdrapywaniem ran, lecz kojącym
balsamem. Czymś, co będzie nas kierowało, ku dobru. To jednak nie jest takie proste i
pewnie musimy się tego uczyć a zarazem prosić Boga o to, ponieważ
potrzeba nam takiego przeskoku z własnych słabości, ku dobru. I tu nie
chodzi o to, że zapominam o swoich słabościach, lecz wiem, że w moim
postępowaniu mam kierować się dobrem, a więc moje słabości są we mnie
obecnie, i nawet niech one przyczyniają się do tego, bym czynił dobro,
pomimo wszystko.
Sabinka, 26 lat
czwartek, 27 lutego 2014
poniedziałek, 24 lutego 2014
Bóg jest w każdej naszej ranie
Pewnego dnia po Komunii uczułam najwyraźniej Pana przy mnie stojącego; począł mię pocieszać słowy najczulszej miłości. Między innymi, powiedział mi: Oto Mię masz, córko; jestem przy tobie. Ja sam; pokaż ręce twoje. I uczułam, że bierze je w ręce swoje i do boku swego przykłada, po czym rzekł: Zobacz rany moje; nie jesteś beze Mnie; krótkość życia tego przemija.
(Św. Teresa od Jezusa, Sprawozdania duchowe 15,6)
Bóg jest w każdym naszym zranieniu, w każdej naszej ranie. Nie jesteśmy w
tym sami. Tylko jak Go dostrzec? Po prostu trzeba nam nieustannie Go
przyzywać, tak jak potrafimy. Bo w cierpieniu bywa niebezpieczeństwo
zamknięcia się w sobie, w swoim bólu. Rozumiem, że nie każdemu jest
warto mówić o swoich zranieniach, bo zamiast otrzymać pocieszenie,
możemy ponownie otrzymać kolejną lawinę bólu. Ale Jezus jest Tym, który
nas nie zrani. Po czym to poznać? Po tym, że pomimo zranień, bólu
potrafimy czynić dobro, nawet tym ludziom, którzy nam zaszkodzili. Oczywiście,
trzeba w tym dużej roztropności, bo nie każdy potrafi przyjmować dobro.
Niekiedy na dobro reaguje się złością. Ale właśnie ową roztropność i moc
wychodzenia z własnych kręgów zranień, daje Bóg. Dlatego wzywajmy Go
jak potrafimy, przy każdym przykrym wydarzeniu.
Sabinka, 26 lat
niedziela, 16 lutego 2014
Na cóż Im potrzebna miłość moja?
O duszo moja, rozważaj tę
wielką rozkosz miłości, jaką ma Ojciec, poznając Syna swego, i Syn, Ojca swego,
i zapał święty, z jakim Duch Święty z Ojcem i z Synem się jednoczy! Żadna z
trzech Osób nie może się odłączyć od tej miłości i od tego poznania, bo
wszystkie trzy jedną są istnością. Przedwiecznie te trzy Boskie Osoby wzajemnie
siebie poznają, wzajemnie siebie miłują, wzajemną i wspólną cieszą się rozkoszą.
Na cóż im potrzebna miłość moja? Na co jej żądasz ode mnie, Boże mój? Co na niej
zyskasz? Bądź błogosławiony, Boże mój, na wieki! Niechaj wszystko
stworzenie chwali Ciebie, Panie, bez końca, jak Ty jesteś bez końca!
Teresa, rozważając prawdę o Trójcy Świętej, stwierdzi, że Bóg żąda od niej miłości. Czyli tego, by ona Go kochała. Bóg jest doskonały i nawet, gdyby Go ludzie nie kochali, On dalej byłby samą doskonałością. To dlaczego Teresa uważa, że Bóg żąda od niej miłości? Ponieważ dopiero w jej świetle uczymy się poznawać Boga, siebie samego i innych ludzi. Ten, kto pragnie kochać Boga, pomalutku, a może nawet przez całe życie, doświadcza tego, że Bóg wyrzeźbia w nim to, co jest napisane w hymnie o miłości: miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości....
Sabinka, 26 lat
(Św. Teresa od Jezusa, Wołanie duszy do Boga 7,2)
Teresa, rozważając prawdę o Trójcy Świętej, stwierdzi, że Bóg żąda od niej miłości. Czyli tego, by ona Go kochała. Bóg jest doskonały i nawet, gdyby Go ludzie nie kochali, On dalej byłby samą doskonałością. To dlaczego Teresa uważa, że Bóg żąda od niej miłości? Ponieważ dopiero w jej świetle uczymy się poznawać Boga, siebie samego i innych ludzi. Ten, kto pragnie kochać Boga, pomalutku, a może nawet przez całe życie, doświadcza tego, że Bóg wyrzeźbia w nim to, co jest napisane w hymnie o miłości: miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości....
Sabinka, 26 lat
niedziela, 9 lutego 2014
On zna cierpienie
Obecność tę trzech Osób Boskich, o której mówiłam na początku, miałam ciągle przytomną w duszy aż do dnia dzisiejszego - Wspomnienia św. Pawła. A że nawykłam oglądać samego tylko Pana Jezusa, więc widzenie trzech Osób sprawiało mi niejaką trudność, choć widzę, że to jeden Bóg. Dzisiaj, gdym się nad tym zastanawiała, Pan rzekł do mnie, że mylę się, wyobrażając sobie rzeczy duszy za pomocą przedstawienia rzeczy cielesnych. Muszę zrozumieć, że między tym dwojgiem wielka jest różnica, i że dusza zdolna jest objąć i posiadać wiele rzeczy naraz. Zdaje mi się, że coś podobnego dzieje się ze mną, jak kiedy w gąbkę przenika i wsiąka woda. W podobny sposób dusza moja napełnia się Bóstwem i niejako opływam w nie i posiadam w sobie trzy Osoby Boskie.
Przez udzielenie nam chrztu otworzyła się przed nami pełna bogactwa droga sakramentalna. Bogactwo płynie stąd, że odtąd możemy czerpać swoje siły witalne ze źródła, jakim jest Bóg. Nie znaczy to, że ominą nas wszelkie przeciwności, lecz mamy możliwość we wszystkich nieszczęściach szukać Boga, który przecież jest większy od naszych słabości i znane jest Mu cierpienie. Zostaliśmy ochrzczeni w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, znaczy to, że cała Trójca Święta jest w nas obecna, a dalsze sakramenty są dla nas ukonkretnieniem owej prawdy a zarazem umożliwiają nam coraz bardziej świadomie i dojrzale kroczyć drogą wyznaczoną nam przez Chrystusa-przez życie, śmierć i zmartwychwstanie.
Sabinka, 26 lat
(Św. Teresa od Jezusa, Sprawozdania duchowe 18,1)
Przez udzielenie nam chrztu otworzyła się przed nami pełna bogactwa droga sakramentalna. Bogactwo płynie stąd, że odtąd możemy czerpać swoje siły witalne ze źródła, jakim jest Bóg. Nie znaczy to, że ominą nas wszelkie przeciwności, lecz mamy możliwość we wszystkich nieszczęściach szukać Boga, który przecież jest większy od naszych słabości i znane jest Mu cierpienie. Zostaliśmy ochrzczeni w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, znaczy to, że cała Trójca Święta jest w nas obecna, a dalsze sakramenty są dla nas ukonkretnieniem owej prawdy a zarazem umożliwiają nam coraz bardziej świadomie i dojrzale kroczyć drogą wyznaczoną nam przez Chrystusa-przez życie, śmierć i zmartwychwstanie.
Sabinka, 26 lat
piątek, 7 lutego 2014
Ty znowu rękę podajesz (2)
Z początkiem bieżącego
roku, podobnie jak niegdyś św. Teresa i zapewne niejednokrotnie każdy z
nas, poznałam własną naturalną niemoc w konfrontacji z grzechem.
Wcześniej przytoczone przeze mnie słowa komentarza o. Józefa
Kucharczyka OCD dotyczą tego, czego w istocie sama
doświadczam i dlatego też teksty Teresy z działu „Miłosierdzie
odnawia przyjaźń” od tego czasu szczególnie do mnie przemawiają. Po
kilkunastu dniach, jeśli zapoznaliście się z powyższym tekstem „Ty znowu
rękę podajesz”, być może macie podobne refleksje jak ja, a mianowicie -
jak niezwykłe jest to, że kiedy tylko decydujemy się odnawiać z Nim
przyjaźń, Bóg okazuje nam swoje nieskończone miłosierdzie i w
sakramencie pokuty i pojednania wyzwala nas z grzechu! Czasem brak nam
siły woli w walce z pokusą i tylko dzięki temu, że
mamy świadomość Jego dobroci, jesteśmy w stanie poznać konieczność
podporządkowania się Mu. Myślę, że w każdym momencie naszej niemocy
najlepszym co możemy zrobić, to właśnie pomyśleć o miłości Boga do
człowieka aż po krzyż. Gdy atakuje nas pokusa o następującej treści:
„skoro zgrzeszyła(e)m w określony sposób, to nie ma znaczenia ile razy
to zrobię, bo i tak będę się z tego spowiadać”… Wówczas powinniśmy
powiedzieć sobie: Nie! Każdy moment, kiedy wybieramy
Jego wolę, a nie swoją, ma znaczenie! Jeśli przypomnimy sobie Jego
ojcowską miłość, On pomaga opamiętać się, a my, słabi ze skruszonym
sercem, znowu pragniemy chwycić Go za rękę
Agnieszka, 26 lat
niedziela, 2 lutego 2014
W różnorodności jedność
To, co mnie się ukazało,
były to trzy Osoby odrębne, z których każda ma własną postać i własną mowę
swoją. Potem jeszcze, na lepsze stwierdzenie tej odrębności Osób, stanęło mi na
myśl, jako jedna tylko Osoba Syna przyjęła ciało ludzkie. Osoby te miłują się
wzajemnie, wzajemnie się jedna drugiej udzielają i wzajemnie znają siebie. Lecz
jeśli każda ma własną odrębność swoją, jakim więc sposobem możemy mówić i
wierzyć, że wszystkie trzy jednąż są istnością, co przecie jest prawdą wzniosłą
i wielką, za którą gotowa jestem tysiąc razy umrzeć? Takim sposobem, że we
wszystkich trzech Osobach jedna jest wola, jedna wszechmoc i jedna władza
najwyższa. Tak, iż żadna z nich nic nie może uczynić bez drugiej i jeden jest
Stwórca wszystkich istot na świecie.
(Św. Teresa od Jezusa, Sprawozdania duchowe, 33, 3)
Teresa, rozważając prawdę wiary o Trójcy Świętej-Jeden Bóg w Trzech
Osobach wskazuje na ich wzajemne, pełne miłości oddanie, przy
jednoczesnym nie zatracaniu własnej odrębności (tożsamości). Ta idealna
wspólnota jedności, przy zachowaniu odrębności Osób, czy może być dla
nas wzorem? Przecież potrafimy się przyjaźnić, sprawiać komuś
przyjemność, czynić dobro. Nawet potrafimy przyzwyczaić się do słabości
naszych przyjaciół. Jednak, czy to wystarczy, by stwierdzić, że jest
między nami jedność? Jak rozumieć jedność, przy zachowaniu własnej odrębności, jak i
odrębności przyjaciela? Może nie sposób jest podawać logicznych
rozwiązań, ponieważ tę sferę jedności, przy zachowaniu odrębności,
postrzegam jako proces, w którym obie strony próbują wychodzić ze swoich
schematów myślowych, a nawet stylu życia. Nie jest to proste, ale
potrzebne, by obie strony otworzyły się na coś, co nie jest tylko moje,
ani nie jest tylko jego (czy jej), ani nie jest nawet częścią składową, w
stylu:po trochę mojego, po trochę twojego. Bo to przecież rodzi kolejny schemat, kolejny
trybik, którego się uczymy, czy wypracowujemy. Jedność w różnorodności
rozumiem jako otwarcie się na drugiego człowieka, wobec którego,
pozwalam sobie i jemu, poddawać w zwątpienie, to, co w nas jest
ugruntowane, pewne, doskonale zdefiniowane. Dlatego, że każdy z nas
patrzy na rzeczywistość fragmentarycznie, jedynie w obrębie własnego
doświadczenia, postrzegania. A drugi człowiek daje mi okazję spojrzenia
na rzeczywistość jeszcze inaczej niż ja ją postrzegam.
Sabinka, 26 lat
Subskrybuj:
Posty (Atom)