niedziela, 29 listopada 2015

Kierownictwo duchowe

„Kto chce być sam bez podpory i przewodnictwa kierownika, będzie jak drzewo bez właściciela, wyrosłe na polu, które choćby najwięcej miało owoców, nie dojrzeją one jednak nigdy, gdyż podróżni je zrywają”.

Św. Jan od Krzyża

Dziś, rozpoczyna się Adwent. Czas, w którym mamy możliwość nieco „zwolnić” i w cieniu wygaszonych w kościołach świateł, szukać prawdziwego Światła, oświecającego nasze życiowe, często bardzo kręte i wyboiste ścieżki. Każdy, kto przemierzał jakąś drogę w ciemności, wie doskonale, że znacznym ułatwieniem w wędrówce, jest podtrzymywanie za rękę osoby, która przemierzaną drogę zna, czy też szła nią wcześniej. Podobnie jest w życiu duchowym.

Nie ma bowiem tak wzniosłego stanu modlitwy, aby nie było konieczne częste powracanie do początku, a w tym do poznawania własnych grzechów i samego siebie. (Ż13,15) Patrząc na samych siebie, często trudno ocenić nam w sposób szczery to, co się dzieje w naszym wnętrzu. Mając tendencję do oszukiwania samych siebie, zdarza się, że nie potrafimy odróżnić co w naszym życiu jest prawdą, a co złudzeniem, lub jedynie życzeniem, które przyjmujemy za coś pewnego. Zupełnie inaczej, gdy patrzy na nas inny człowiek. Dlatego więc, korzystając z kierownictwa duchowego, pozwalamy innej osobie (osobie świeckiej, kapłanowi, czy siostrze zakonnej) niejako złapać się za rękę i poddać się z ufnością ich prowadzeniu. Św. Teresa, podkreśla rolę doświadczenia u osób, którym to ukazujemy swoje wnętrze. Albowiem jeśli nie jest takim [doświadczonym] może wiele pobłądzić i prowadzić duszę bez zrozumienia jej, ani nie pozwalając jej zrozumieć samej siebie.

Więcej o tym, jaki powinien być kierownik duchowy, Teresa rozpisuje się ochoczo w „Księdze życia”. Jednak warto przypatrzeć się również postawom, które charakteryzują osobę, która z kierownictwa chciałaby skorzystać. Oprócz wspominanej już gotowości do patrzenia na swoje życie w prawdzie – co bywa niekiedy bolesne i trudne – warto również pamiętać, że kierownictwo nie jest formą zniewolenia. Wolność to cecha zdrowych relacji i tak jak pisze Teresa:  Jeśli zaś jest osobą świecką, niech wychwala Boga, że może wybrać, komu ma pozostać poddaną i niechaj nie traci tej tak cnotliwej wolności. Nieodzowna jest również wierność i wytrwałość. Kierownictwo, będąc pewnego rodzaju służbą wobec duszy, zobowiązuje do pełnego otworzenia się przed kierownikiem, a tym samym do podjęcia ryzyka. Ale i tu święta z Avila doradzi, by mieć nauczyciela […] i nie przemilczać przed nim niczego, a wówczas żadna szkoda nie może przyjść. (Ż25,14)

Kierownik duchowy, to dla mnie ktoś, kto uczy jak kochać Boga, innych ludzi i samego siebie. To ktoś, kto przez przykład swojego życia udowadnia mi, że można z Bogiem żyć w przyjaźni, bo sam drogę takiej przyjaźni codziennie przechodzi i na nią mnie zaprasza. W końcu to ktoś, kto pomaga przezwyciężać osobiste lęki i słabości, gdyż tam, gdzie ktoś darzy nas prawdziwą, Bożą miłością, tam nie ma miejsca na lęk. Warto również pamiętać, że kierownictwo duchowe, nie jest obowiązkiem, lecz darem, o który każdy z nas może się modlić – zarówno dla siebie jak i bliskich osób.

niedziela, 22 listopada 2015

Zewnętrzne warunki modlitwy

„Przyjacielu, jakże tu  wszedłeś nie mając stroju weselnego?” (Mt 22,12)

Owszem, rację ma ten, kto twierdzi, że nie szata zdobi człowieka. Ważniejsze jest przecież to, co kryje się we wnętrzu, niż to, co widoczne dla oczu, często pozorne. Jednak, jeżeli modlitwę, - szczególnie tę karmelitańską - rozumieć, jako miłosną uwagę skierowaną na Boga, i na Jego miłującą obecność, której świadomość powinna nam towarzyszyć zawsze, zgodzimy się, na to, że bardzo ważne dla naszego wzrostu duchowego, pogłębiania relacji z Jezusem jest zadbanie również o zewnętrzne warunki naszego życia. Oczywiście, chodzi o te, na które mamy wpływ. O tych zresztą mówi św. Teresa od Jezusa. 

Pierwszym, bardzo ważnym warunkiem jest samotność. Święta, już jako dziecko szukała ustronnych miejsc, gdzie by mogła w ciszy i spokoju odmówić swoje modlitwy, czy różaniec, do którego zresztą zachęcała ją matka. Nie jest to dziwne, lecz zrozumiałe, że z osobą, którą kochamy i wiemy, że ona nas również kocha, chcemy być sami, tylko we dwoje. „Zwłaszcza dla dusz oddanych modlitwie wewnętrznej samotność niezrównanym jest dobrodziejstwem i pomocą, do skupienia” (D 4,9) bo jak chciałoby się dopowiedzieć - nie można dwom panom służyć. Na pewno nie wzięlibyśmy na bezludną wyspę kogoś, kogo nie znamy.  Podobnie jest z Bogiem. Naszą samotność, odzywającą się pustkę nie pozwolimy Mu wypełnić Sobą, jeżeli wcześniej nie zadamy sobie trudu, by Go poznać.  Jednym sposobem na to jest czytanie o Nim.  Bynajmniej nie służy ono temu, by wzbogacić swój intelekt o wiadomości z teologii dogmatycznej, czy fundamentalnej, ale ma sprawić, że poznamy tę Miłość, która własnego Syna nie oszczędziła, ale Go za nas wszystkich wydała, byśmy mieli życie i to w obfitości. Co więcej, nadal działa w świecie i chce, by ten cud miłosierdzia był naszym udziałem? Co radzi czytać Teresa? To, co pobudzi naszą miłość do Boga. Do troski się o odpowiednią lekturę duchową dla mniszek zobowiązuje przeoryszę. Widać, że jest to dla niej ważne, bo sama dobrze wie, jaką szkodę mogą wyrządzić duszy ludzkiej nieodpowiednie książki, tak więc parafrazując słowa św. Jana Pawła II, można powiedzieć: „Nie czytajmy dobrych książek, czytajmy bardzo dobre książki", gdyż tego rodzaju pokarm jest tak konieczny dla duszy, jak inne pokarmy dla ciała, konkluduje św. Teresa w Konstytucjach.

Do zjednoczenia z Bogiem, do którego jesteśmy wszyscy powołani, wiedzie długa droga. Łatwo na niej pobłądzić, tym bardziej, jak mówiliśmy w poprzedniej części , wielu zależy na tym, byśmy tego celu nie osiągnęli. Jak dla kierowcy na drodze dobrodziejstwem są znaki, tak dla tych, co poruszają się po drogach życia duchowego, zbawienni są Ci, którzy wyjaśnią prawidła obowiązując na tej autostradzie do nieba i będą nam towarzyszyć w czasie naszej wędrówki. Teresa dobrze wiedziała, co znaczą dobrzy kierownicy, że dzięki nim zaszła tak daleko i umiała być wdzięczna, co wyraziła w słowach: wysławiam Cię za to, iż tylu wzbudzasz wielkich mężów. Powinna by ustawiczna być modlitwa nasza za tymi, którzy dają nam światło. Co byłoby z nami, gdybyśmy ich nie mieli. (Ż 21). Z pewnością nie doszlibyśmy tam, gdzie przebywa Ten o którym wiemy, że nas kocha i nas oczekuje.


Br. Tomasz od Matki Bożej Różańcowej OCD

niedziela, 15 listopada 2015

Wytrwałość

Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym” [Jk 1,4].

W życiu każdego świętego oraz każdego chrześcijanina prowadzącego autentyczne życie duchowe, wytrwałość to jedna z najważniejszych cnót. Nie jest inaczej u św. Teresy do Jezusa. Czytając o jej zmaganiach i licznych trudnościach, które pokonywała na drodze życia duchowego możemy stwierdzić, że wytrwałości jej nie brakowało.  Wytrwałość jest darem Ducha Świętego (dar męstwa). Powinniśmy więc usilnie dążyć do jego posiadania i oczywiście prosić o ten dar Boga. Gdy bowiem przychodzą trudności, oschłość na modlitwie lub gdy po prostu nam się nie chce – pomimo tego powinniśmy ciągle iść naprzód w życiu modlitwy. Tylko dzięki cierpliwej i wytrwałej modlitwie możemy wzrastać w miłości mimo różnorakich przeszkód. Należy więc wytrwać w mocnym postanowieniu – zarówno w czasie dla nas korzystnym jak i w trudnym. Potrzeba tu wciąż na nowo podejmować swoją decyzję podążania za Chrystusem, który naucza nas: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” [Łk 9,23].

W Twierdzy wewnętrznej Teresa zwraca uwagę na wytrwałość szczególnie w drugich mieszkaniach, pisze: „Przeto i wy, siostry, nie ważcie sobie lekko tej pierwszej łaski ani się zbytnio nie smućcie, jeślibyście nie mogły zaraz odpowiedzieć wezwaniu Pańskiemu. Bóg jest cierpliwy, umie czekać długie dni, owszem i lata całe, zwłaszcza gdy widzi wytrwałość i dobre pragnienia. Wytrwałości tu przede wszystkim potrzeba, z nią niezawodnie odniesiemy korzyść.” [T II 1,3]. Wynika to z toczącej się wtedy w nas walki duchowej, by pójść za Bożym wezwaniem. Potrzebujemy tu sporej wytrwałości, gdyż nieprzyjaciel naszej duszy „rzeczy tego świata i uciechy jego, tak powabnie jej przedstawia, jakby wiecznie trwać miały” [T II 1,3]. Jednocześnie Teresa podpowiada jak powinniśmy się zachować: „Niech się okaże jako żołnierz waleczny (...). Niech się przygotuje na to, że idzie stawić czoło wszystkiemu wojsku diabelskiemu i że do tej walki nie ma dzielniejszego oręża nad krzyż.” [T II 1,6]

Z kolei w Drodze Doskonałości Teresa daje nam następujące wskazania pomocne w drodze do celu, którym jest Bóg: „Wracając tedy do tych, którzy pragną pić z tej wody żywej i iść drogą do niej wiodącą, aż dojdą do samego źródła, nasuwa się pytanie: od czego oni mają zacząć? Sądzę, że wszystko na tym polega, by przystąpili do rzeczy z niezachwianym postanowieniem, iż nie spoczną, póki nie staną u celu. Niech przyjdzie co chce, niech boli jak chce, niech szemrze kto chce, niech własna nieudolność stęka i mówi: nie dojdziesz, umrzesz w drodze, nie wytrzymasz tego wszystkiego, niech i cały świat się zwali z groźbami.”  [D 21,2]

Powyżej zacytowane fragmenty dzieł św. Teresy od Jezusa również i do mnie szczególnie przemawiają. Wskazują mi one bym nieustannie szedł naprzód, nie zważając na trud podążania tą drogą, przeciwności jak i słabość ludzkiej natury. Mówią mi, że to dzięki wytrwałości osiągam postęp w życiu duchowym. Wytrwała modlitwa uzdalnia mnie do budowania relacji miłości z Bogiem oraz do miłowania moich bliźnich. To wytrwałość pomaga mi wspinać się – za łaską Bożą – na szczyt góry Karmel i kroczyć śladami rodziców naszego zakonu. Wytrwałość pomaga mi pokonywać pojawiające się trudności w życiu wewnętrznym jak również i te z życia codziennego.

Na tym świecie każdy z nas żyje z pragnieniem. Nasza wytrwałość powinna więc również  wypływać z pragnienia – głębokiego wewnętrznego pragnienia miłości. Dopóki będziemy mieć jego świadomość – nie zabraknie nam wytrwałości – gdyż zawsze będzie w nas pozostawał pewien niedosyt i chęć podążania w głąb tajemnicy Boga. Przy braku wytrwałości nie jesteśmy w stanie osiągnąć czegokolwiek co wymaga wysiłku. Do osiągnięcia sukcesu w jakiejś dziedzinie np. nauki, sportu potrzebny jest wysiłek – a co za tym idzie – wytrwałość. Nie jest inaczej w życiu duchowym. Wzrastanie duchowe to ciężka praca, która tak samo wymaga zaangażowania i wytrwałego dążenia do celu – którym w tym przypadku jest sam Bóg. Prawdziwe i głębokie szczęście wymaga wysiłku – sporego wkładu z naszej strony. Za wszelki pokonany trud Bóg odpłaca nam udziałem w Jego wiecznej chwale. Zatem nie marnujmy danego nam przez Boga czasu, lecz niech każda chwila przybliża nas do posiadania Królestwa Niebieskiego – już tu na ziemi.

niedziela, 8 listopada 2015

Owoce modlitwy.

„To jest celem modlitwy… aby nieustannie rodziły się z niej czyny, czyny”. 

Św. Teresa od Jezusa (T VII, 4,6)

Opierając się na powyższym cytacie możemy zauważyć, jak dla jej autorki – mniszki, która na wiele lat ukryła się przed światem istotne było, by modlitwa przekładała się na konkretne czyny. Szczególnie ważna była dla Teresy miłość bliźniego. Stanowi ona główny owoc modlitwy, gdyż bierze się prosto z korzenia Bożej miłości (T V, 3,9). Przebywając z Panem możemy czerpać z jedynego źródła owej cnoty, co powinno przekładać się na nasze życie codzienne. Jean Vanier (człowiek oddający swe życie by służyć bliźnim) powiedział: „kto chce stale zachowywać uważne, rozumiejące i współczujące serce, ten musi wiele czasu spędzać na modlitwie”. Nie bójmy się jednak gdy wymaga tego sytuacja zrezygnować z czasu na modlitwę, by przejść do czynu. Jest to o tyle istotne, aby nie podjąć rozmowy z Panem na osobności, kosztem miłości do bliźniego, który właśnie potrzebuje naszej pomocy. Tym bardziej, że trwając w Bożej obecności, nigdy nie musimy przerywać kontaktu z naszym Zbawicielem.

W tym miejscu możemy zauważyć, że miłość do bliźniego jest nie tylko owocem modlitwy, ale również jej warunkiem. Niemożliwe bowiem, aby audiencja u tak zacnego Króla - który to sam zawsze troszczy się przecież o potrzeby wszystkich - była Mu miła, gdybyśmy nie okazali wcześniej dobroci Jego poddanym. Zapewne również nie chciałby nas widzieć w swoich komnatach, trwających w sporze z bliźnim. Pan powiedział bowiem „najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5, 23-24).

Kolejnym krokiem by iść za Jezusem  drogą doskonałości powinno być spojrzenie na nasze towarzystwo. Jest to wielce istotne, gdyż osoby żyjące w przyjaźni z Panem będą nas do Niego prowadziły, a te które nie mają z Nim relacji - oddalały. Prawdziwa przyjaźń powinna zawsze umacniać nas w drodze do świętości (D4, 5-6; D7, 10-11). Ktoś mógłby powiedzieć, że trwając w bliskiej relacji z osobą  „chłodną” w sprawach wiary może ją przyprowadzić do Boga. Owszem, miałby rację, ale zawsze istnieje spore niebezpieczeństwo, że ta osoba sprowadzi nas z tej drogi. Powinniśmy być w tej sytuacji szczególnie rozważni i w razie niebezpieczeństwa, nie bać się oddalić nieco od takiego bliźniego, by nie pozostać smutnymi przy swoim „bogactwie” jak młodzieniec z Ewangelii. Ilekroć Pan wzywa nas żeby cokolwiek zostawić robi to z miłości do nas. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli tylko zdecydujemy się oddać Mu coś z szczerego serca On nigdy nie poskąpi nam w swoich darach. Powiedział bowiem „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr… z powodu Mnie i powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz… a życia wiecznego w przyszłości”!

Szymon

poniedziałek, 2 listopada 2015

Sztuka wyrzeczenia.

„Mówmy teraz o wyrzeczeniu się, które w nas być powinno, bo na nim, jeśli jest doskonałe, polega i w nim zawiera się wszystko.”

Teresa od Jezusa

Czym więc jest to wyrzeczenie? Myślę, że każdy z nas potrafiłby podać choć krótką definicję tego słowa. Kiedy jednak wczytujemy się w dzieła świętej z Avila możemy się przekonać, że sprawa wcale nie jest taka prosta jak wygląda na pierwszy rzut oka. Możemy zauważyć, że oderwanie dotyka wielu płaszczyzn naszej osoby.

Pierwszą rzeczą, którą należy zostawić są dobra materialne. Jak to zrobić? Św. Teresa w „Księdze życia” pisze, że aby oderwać się od rzeczy doczesnych należy mieć przeświadczenie, że na modlitwie otrzymujemy zadatek rzeczy niebieskich. Skoro więc na modlitwie dostajemy kawałek nieba to nie potrzebujemy już tego co nam daje ten świat. Dzięki patrzeniu na nie będziemy mogli łatwiej wzrastać w wierze. Drugim elementem na jaki zwraca uwagę Święta jest uwolnienie się od innych ludzi. Pisze, że nie powinniśmy uzależniać się od innych osób, robić rzeczy według ich woli, ponieważ nasza wola winna być niewolnicą Tego, który Krwią swoją ją wykupił. To Panu Jezusowi powinniśmy się poddać, a nie jakiemuś człowiekowi. Święta zaznacza, że jest to bardzo ważne na drodze duchowego rozwoju, ponieważ możemy łatwo zaplątać się w sidła z których później nie sposób będzie wyjść. Kolejną rzeczą choć ciągle w kontekście uwolnienia się od wpływów innych osób, jest oderwanie się od bliskich i krewnych Zaznacza w „Drodze doskonałości”, że „to co najbardziej do nas lgnie do świata (…) to bliscy i krewni.” Zaś kawałek dalej pisze jak to zrobić: „nie o to chodzi, by oddalić się ciałem, ale o to by dusza stanowczo i całkowicie zespoliła się z Jezusem, naszym najsłodszym Panem, w którym znalazłszy wszystko, zapomni o wszystkim”. Nic dodać, nic ująć. Ostatnim elementem od jakiego musimy się oderwać – choć zabrzmi to absurdalnie – jesteśmy my sami. Święta przypomina, że to wszystko do tej pory, oderwanie się od rzeczy ziemskich, to jeszcze nie koniec drogi. Musimy umorzyć miłość do naszego ciała, oderwać się od nas samych siebie i pragnąć Jezusa. Akcentuje również, że to pokora i zaparcie się siebie zawsze idą w parze i są drogą wyjścia z Egiptu. Drogą do Ziemi Obiecanej. Jeżeli osiągniemy te dwie cnoty znajdziemy ukrytą mannę zawierającą wszystkie smaki słodyczy.

Wszystko to, wydaje się możliwe do wykonania jedynie w klasztorze. Warto jednak pamiętać, że prawa modlitwy są niezmienne niezależnie od miejsca. Aby nasza modlitwa była szczera wystarczy stanąć w pokorze przed Nim, oderwać się od świata i wznieść myśli ku Bogu. Zostawić wszystko co mamy i rzucić się w Jego kochające ramiona. Myślę, że podsumowaniem tego tekstu będą słowa Pana Jezusa z Ewangelii wg św. Marka (Mk 10,23-31) oraz wiersz, pewnego nieznanego poety:

Gniazdo

Jesień nadchodzi
A ja niczym młody orzeł
Z gniazda wyfrunąłem
Ku wyżynom nieba
Skierowałem mą głowę
I oderwany od rodzinnego gniazda!
nie tęsknię
nie wzdycham
kocham.
Kocham miłością niedoskonałą
Uczę się
kochać doskonalej
I choć ziemia drży w posadach
A zasłona się rozdarła
to Ty
Jesteś.
jesień przyszła

Bartek