niedziela, 6 grudnia 2015

Lektura duchowa

„Zdawało mi się w tych pierwszych początkach, o których tu mówię, że bylebym miała książkę i trzymała się samotności, żadne niebezpieczeństwo nie zdoła pozbawić mnie tak wielkiego dobra.” 
św. Teresa od Jezusa

Kto choć raz wędrował po górach, wie jak niezbędne jest wcześniejsze przygotowanie ekwipunku i zaopatrzenie się w mapy terenu, w który się wybieramy. Nie inaczej jest w przypadku wspinaczki na Górę Karmel. Kto wyruszy w drogę nieprzygotowany, łatwo może zabłądzić i niepotrzebnie stracić siły, albo całkowicie zgubić drogę do celu.
Życie modlitwy, podobnie jak górska wyprawa, wymaga solidnego przygotowania. Ważnym jego elementem jest lektura duchowa. Potrzeba do niej dużej dozy samodyscypliny i wytrwałości, ale jej zaniedbanie mści się bardzo szybko. Naszą modlitwę zaczynają wypełniać rozproszenia, nękają nas oschłości. Odpowiednia książka, jak dobry przewodnik, wskazuje właściwą drogę i ostrzega przed potencjalnymi zagrożeniami. Jednocześnie może być wspaniałą motywacją do wysiłku – skoro inni doszli na szczyt, dlaczego mi nie miałoby się udać?
Piękne świadectwo o roli lektury duchowej daje św. Teresa od Jezusa w „Księdze życia”. Tak opisuje jedno z wydarzeń, które zapoczątkowały jej nawrócenie: „Gdy zaczęłam czytać Wyznania, zdawało mi się, że widzę w nich własny swój obraz. (...) Doszedłszy do miejsca, gdzie Święty opowiada swoje nawrócenie, (...) wyraźne miałam w sercu to uczucie, że Bóg tym głosem woła i mnie. Przez długi czas pozostawałam cała tonąc we łzach, z wielkim w głębi duszy żalem i zmartwieniem. (...) Od tego czasu zaczęło rosnąć we mnie upodobanie do dłuższego pozostawania z Bogiem i pilność w unikaniu okazji, bo po usunięciu ich, dusza od razu zwracała się do Jego miłości” (Ż 9,8-9). Św. Augustyn, św. Ignacy Loyola, Thomas Merton – u początków przygody z Bogiem każdego z nich leży książka, która pojawiła się w odpowiednim momencie.
Lektura jest konieczna także w dalszej trasie. Bez niej nasza modlitwa szybko stanie się jałowa i pusta. W szczególności dotyczy to osób o niezbyt bujnej wyobraźni. Św. Teresa pisze wręcz, że z powodu nękających ją oschłości „nigdy nie odważyła się przystąpić do modlitwy bez książki” (Ż 4,9). Lektura pozwalała jej zebrać pogubione myśli i pociągnąć duszę do modlitwy. Często wystarczało jej do tego samo otworzenie książki.
Wśród rozmaitych lektur pierwsze miejsce zajmuje Pismo św. – słowo, które Bóg sam do nas kieruje, by prowadzić nas na naszej drodze. Arsenał środków, z których możemy korzystać, jest jednak dużo szerszy: żywoty świętych, dokumenty Kościoła, traktaty teologiczne, dzieła mistyków... Tolle et lege! – Bierz i czytaj! O tych słów zaczęło się nawrócenie św. Augustyna. Mogę jedynie podpisać się pod tym wezwaniem życząc miłej (i owocnej) lektury.

Marcin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz