poniedziałek, 28 listopada 2016

„Czy miłujesz mnie?”

„Z głębokości wołam do Ciebie Panie” (Ps 130, 1). Z głębokości nędzy, brudu i grzechu. Jak wiele jest upadków w moim życiu, jak wiele zdrad i zaparcia się Ciebie. Upadam, gubię się, odchodzę od Ciebie, który jesteś samą Miłością. Tak jak Piotr Ci nie dowierzam: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili”, a po cudzie wyłowienia ogromu ryb wołam skruszony: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Odnajduje się właśnie w nim, bo w momentach szczęśliwych mówię Ci: „Choćby wszyscy zwątpili ja nie zaprę się Ciebie”, a gdy przychodzi trwoga, cierpienie i trud: Nie znam Cię, nie wiem kim jesteś, nie byłem z Tobą, nigdy Cię nie słyszałem. Lecz wiem, że Ty pragniesz tylko człowieczej miłości i dlatego tak jak Piotra, pytasz: „Czy miłujesz mnie” ( J 21, 17b).

To modlitwa, którą można rozpocząć rachunek sumienia. Otwiera ona nas na relację z Bogiem kochającym. Bóg przecież tak naprawdę nie pyta nas o grzech, ale o miłość. „Bóg jest daleki od grzechu” (Hi 34,10b). Rachunek sumienia to moment, w którym chcemy w prawdzie spojrzeć na siebie. Sięgnąć pamięcią do momentów, w których sumienie wyrzuca nam niedoskonałości, grzechy. To także moment wdzięczności Bogu za Jego łaski, obdarowanie, miłość. Dlaczego jednak mamy się upokarzać, czy to konieczne? „Grzech wiedzie do śmierci” (Mdr 1,11b), odbiera nam radość, zakłóca pokój serca, „przesłania prawdziwe wartości” (Mdr 2, 20b). Tak jak Adamowi i Ewie zaburza harmonię życia w szczęśliwości i oddala nas od Boga. To nie Bóg wyrzucił pierwszych rodziców z raju, to grzech nie pozwolił im oglądać Tego, który jest najczystszą Miłością. Ich serca zwiedzione przez szatana nie potrafiły już egzystować w obecności Stwórcy. Im bardziej grzeszymy tym bardziej Bóg staje się odległy. On jednak czeka na swojego syna marnotrawnego z otwartymi rękami i wygląda zatroskany czy przyjdzie, zawróci z drogi zła. Czeka w konfesjonale z zapytaniem „czy miłujesz mnie”.

„Czy miłujesz mnie”, czy kochasz Mnie w sobie, czy kochasz w drugiej osobie? Piotrowi zadał to pytanie aż 3 razy żeby wskazać, że miłość jest dla Niego najważniejsza. Bóg pragnie tej relacji miłości, w której my patrząc na swoje życie, swój dzień, swoje doświadczenia zobaczymy, że zostaliśmy obdarowani ogromem łaski, a odpowiedzieliśmy niewiernością. Przypatrywać się trzeba poszczególnym wydarzeniom, w których byliśmy centralną postacią i w konfrontacji z ewangelią, która niech nam towarzyszy w trakcie rachunku sumienia patrzmy w prawdzie na siebie. Nie udawajmy, nie usprawiedliwiajmy się, nie okłamujmy samych siebie. Każdego dnia Kościół daje nam perykopę ewangelijną do rozważania, czytana jest na każdej mszy świętej. Może warto jeszcze przed rachunkiem sumienia właśnie ją przeczytać? W kontakcie z Bożym słowem można zobaczyć swoje życie inaczej, prawdziwiej. Ono przenika nasze serca, osądza nas najpewniej. Wsłuchując się w Boże słowo stawiamy się wobec Stwórcy w roli rozmówcy. Otwierają się nam oczy, a kiedy poznajemy, że jesteśmy tak mocno kochani wtedy grzech nabiera jakiegoś obrzydzenia, chcemy usunąć go z naszego życia, nie patrzeć już na niego. Z głębi serca czujemy się jak Dawid: „Zmiłuj się nade mną Boże w łaskawości swojej, w ogromnie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość” (Ps 51, 3). To wołanie pełne żalu. Dobrze jakby był to żal doskonały, nie wynikający tylko ze strachu przed karą, ale przede wszystkim z miłości do Boga, Miłości, której się sprzeniewierzyliśmy. Trzeba nam dlatego wchodzić w relację z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje, szukać z Nim rozmowy, przypominać sobie, że On przenika nasze życie codziennie, wtedy rachunek sumienia będzie momentem piotrowej odpowiedzi Jezusowi: „Panie Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”.

„Nie wspominaj grzechów mojej młodości, ani moich przewinień, ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości, ze względu na dobroć Twą Panie” (Ps 25,7). To prośba psalmisty, w której prosi Boga, aby nie patrzył już na niego z perspektyw grzechów, ale jak na człowieka, syna, który nie jest godzien się nim nazywać. Jak mocno teraz przychodzi na pamięć ta chwila, w której Jezus stoi przed gronem Żydów, w koronie cierniowej, ubiczowany, a Piłat mówi: Ecce Homo – Oto człowiek i słyszy odpowiedź „ukrzyżuj”. Oni nie zobaczyli w Nim człowieka, ale nie tak postępuje Bóg z nami, jak z Nim postąpił lud. Gdy widzi nasz powrót, na nowo cieszy się naszym widokiem, ubiera nas w piękną szatę czystości i zakłada pierścień przynależności. To ważny moment naszego nawrócenie, kiedy prosząc Boga o Miłosierdzie, odwracamy się od naszych grzechów i idąc do konfesjonału zaczynamy na nowo budować nasze życie.

„Czy miłujesz mnie?” to ważne pytanie w rachunku sumienia, bo odpowiadając na nie uczymy się szukać miłości i kochać. Nie ma nic cenniejszego w życiu nad miłość. Na niej powinno się skupiać nasze życie, nie na grzechu i odstępstwach. Z grzechu trzeba powstawać, bronić się przed nim, wyrzekać się jego, a do miłości trzeba przylgnąć, uczynić ją sensem naszego życia, na niej oprzeć nadzieję i jej wiernie strzec do końca naszych dni. Jezus nie zapytał Piotra: dlaczego mnie zdradziłeś?, ale „czy miłujesz Mnie?”, bo tylko miłość jest wieczna, nie przemija: „… nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, choć zniknie dar języków i choć wiedzy już nie stanie” (1Kor 13,8).

Paweł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz