Kto bowiem modli się bez zastanowienia się nad tym, do kogo mówi, o co prosi, i kto jest on, który prosi, a kto Ten, którego prosi, tego modlitwy, jakkolwiek by długo i pilnie ruszał wargami, ja nie nazwę modlitwą. Może wprawdzie się zdarzyć, że w pewnych wypadkach niestarania się o uwagę, ona przyjdzie, a to skutkiem starań poprzednio czynionych, lecz kto by nałogowo zwykł rozmawiać z Majestatem Boskim tak, jakby mówił do sługi swego, nie zważając czy wyraża się dobrze, czy źle, i mówi co mu przyjdzie na usta albo co od ciągłego powtarzania już umie na pamięć, tego modlitwy, powtarzam, nie uznaję za modlitwę, a daj Boże, by nie było żadnej duszy chrześcijańskiej, która by się w taki sposób modliła. Do was, siostry, ufam w miłosierdziu Bożym, że nigdy się podobna zdrożność nie zakradnie, bo macie we zwyczaju rozważać o rzeczach wewnętrznych, co jest od podobnej bezmyślności skuteczną obroną.
św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna (I, 1, 7)
Codzienność przeżywana z Bogiem przestaje być nudna, zaczyna być niesamowitą przygodą, misją, zadaniem, współpracą z Bogiem w Jego zbawczym planie Odkupienia. Tymczasem nasza rzeczywistość często obraca się wokół pracy, jedzenia i spania. Spotykasz się ze znajomymi, rodziną, a czy spotykasz się z Bogiem? Czy Twoją modlitwę można rzeczywiście nazwać SPOTKANIEM z przyjacielem? Św. Teresa uczy nas jak się modlić. Pokazuje, że prawdziwa modlitwa ma płynąć z serca, a nie z ust. Modlitwa nie może być wyuczona i powtarzana automatycznie, ale na modlitwie mamy oddać inicjatywę Bogu samemu! Mamy pozwolić się zaskoczyć na rozważaniu Słowa Bożego i spraw duchowych.
Magda, 24 lata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz