czwartek, 30 kwietnia 2015

W ciemności z Nią





"Objawił mi jeszcze, jak zaraz w pierwszej chwili swego Zmartwychwstania ukazał się swej Matce Najświętszej, bo już prawie upadała pod nawałem swego męczeństwa. Duszę miała tak na wskroś mieczem boleści przeszytą, że nawet ujrzawszy już Jego zmartwychwstałego, nie od razu mogła przyjść do siebie i tą radością się cieszyć. (...) Dodał jeszcze Pan, że długo wówczas pozostawał ze swoją Matką, bo potrzeba było tego, aby Ją zupełnie pocieszyć".

św. Teresa od Jezusa



Słyszałem kiedyś opowieść mężczyzny, który zwierzał się, że będąc kilkuletnim chłopcem miewał nieraz problemy z zaśnięciem. Wieczorami, pod osłoną ciemności, pojawiała się w jego pokoju jakaś tajemnicza obecność. Niewidzialna dla innych, napełniała go jak najbardziej realnym strachem i niepokojem. Głośno wołał wtedy swoją mamę. Gdy przychodziła, jednym swym słowem rozpraszała wszelki lęk, dawała poczucie bezpieczeństwa, siedząc z nim przez chwilę w ciemnym pokoju. I wszystko było dobrze.

Po wielu latach ten sam człowiek, pogrążony w ciemnościach, znów wzywał Matczynej pomocy i opieki. A Matka - Boga i nasza, przyszła natychmiast i przeprowadziła go za rękę przez jeden z najbardziej mrocznych i trudnych momentów w jego życiu. Stanęła pod jego krzyżem, przytuliła do Serca, uśmierzyła wszelkie niepokoje. 


Nie zawsze jest łatwo mężczyźnie na swych duchowych ścieżkach zdecydować się na to, by z pełną ufności dziecięcą prostotą schronić się pod płaszcz macierzyńskiej opieki Maryi i z bezwarunkowym zawierzeniem powiedzieć: "Cały Twój!". Jednak, gdy się już to uczyni, nie ma się najmniejszych wątpliwości, że to przez Maryję wiedzie najprostsza, najwspanialsza i najpewniejsza droga ku Bogu. To właśnie Ona jest Tą, która niegdyś uginając się pod brzemieniem straszliwej walki o ocalenie nadziei na Zmartwychwstanie Tego, Który Jest Życiem, zasłużyła na to, by zostać obdarowaną szczególnie pięknym uśmiechem Zmartwychwstałego. To Ona siedzi dziś z nami w naszych ciemnych pokojach i rozjaśnia nam drogę ku Temu, Który Jest Zmartwychwstaniem i Życiem. Warto pamiętać o tym szczególnie u progu tego szczególnego, maryjnego miesiąca, jakim jest maj.

Radek

środa, 22 kwietnia 2015

Miłosny wymiar modlitwy



Cała ta sprawa nie polega na tym, aby wiele myśleć, ale wielce miłować
 
Teresa od Jezusa


Wiosna. Czas zakochanych, wychodzących zewsząd na ulice. Przechodząc o tej porze roku przez park, często można dostrzec ożywione rozmowy, czułe gesty, nieśmiałe spojrzenia, a nade wszystko radość dwojga ludzi z przebywania ze sobą. Jak się jednak mają wiosenne spotkania do duchowości karmelitańskiej?


Miłość wymaga obecności. Święta Teresa zdaje sobie z tego sprawę i zauważa, że nawet najwznioślejsze myśli czy słowa o Ukochanym, nie zastąpią chwil z Nim spędzonych. Święta dochodzi do wniosku, że najważniejszą cechą modlitwy, jest po prostu trwanie przy Bogu. Można powiedzieć, że odkryła w swoim życiu „miłosny” wymiar modlitwy. Widać, że nie tyle obchodzą ją sposoby i techniki modlenia się, co właśnie radość z nieustannego przebywania przy Ukochanej Osobie. Radość Spotkania.

Taka modlitwa, nie wymaga wtedy wielu słów, czy specjalnych gestów, lecz milczenia, słuchania, otwarcia się na kochanie i bycie kochanym. Jest ona prosta w formie i uboga w środkach, przez co dostępna dla każdego. Szukając postępu na drodze modlitwy, „technik i sposobów”, często męczymy się, gubiąc cel i istotę naszych starań. A przecież celem i istotą jest Spotkanie z Tym, Który pragnie jedynie, aby przy Nim trwać.


Magda