środa, 28 stycznia 2015

Jak długo jeszcze?



Szczęśliwa dusza, która tak szybko wyszła z zaślepienia, w którym wielu starców pozostaje do końca [swoich dni]!

św. Teresa od Jezusa 


Czytając te słowa św. Teresy w mojej pamięci odżywa osoba Piotra, z którym pracowałem w Stanach Zjednoczonych. Piotr, dorosły mężczyzna, z przeszło 45-letnim doświadczeniem życiowym, w pewnym momencie swojego życia wyjechał do USA w poszukiwaniu pracy. Tam, w Nowym Jorku – mieście, które zapomniało o Bogu – zaczął powoli pogrążać się w coraz to większe zaślepienie, które powodowały popełniane grzechy. Na co dzień w pracy sprawiał wrażenie pewnego siebie, trochę nerwowego i władczego człowieka żyjącego z dnia na dzień. Wiedziałem o jego stylu życia, gdyż raz po raz w swoje opowiadania wplatał epizody ze swojej życiowej historii. 

Zdawać by się mogło, że już zagłuszył swoje sumienie tak, że nie daje ono oznak istnienia. Do czasu, gdy pewnego razu, Piotr, ośmielony promilami we krwi, zaczął opowiadać o sobie. Stwierdził, że jak długo żyje na tym świecie, nie znalazł dotychczas prawdziwego celu swojego życia, który by go w pełni zaspokoił i że w tym wszystkim czego spróbował ze świata, nie doświadczył niczego więcej jak tylko tymczasowej przyjemności. Podczas gdy go słuchałem, niemalże widziałem ból, który rozdzierał jego duszę i wtedy zapragnąłem aby i on poznał Boga, wiedząc, że Jezus jest prawdziwym celem każdego człowieka. Celem, którego Piotr nie może znaleźć przez swoje zaślepienie grzechami. Mam nadzieję, że od tamtej rozmowy, Piotr nawrócił się i znalazł Boga, który sam wystarcza.

Przytoczyłem tę historię, aby zachęcić siebie i was wszystkich, którzy będziecie ją czytać, do tego aby oddać się Bogu w pełni, a nie tak jak mówi polskie przysłowie: „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Dążmy do świętości ze zdeterminowaną determinacją. Bo przecież otrzymaliśmy łaskę wiary. Czyż nie znaleźliśmy Jezusa, którego bezskutecznie szukał wspomniany Piotr? Czyż dni naszego życia nie są policzone? Czyż po śmierci nie staniemy przed Sądem Bożym? A czy mimo to, z całych naszych sił staramy się naśladować Chrystusa i iść za Nim? Zadajmy sobie to pytanie, a także pytanie św. Augustyna, którym Bóg się posłużył aby nawrócić serce św. Teresy z Avila:
„Jak długo, jak długo jeszcze? Ciągle jutro i jutro? Dlaczego nie w tej chwili? Dlaczego nie teraz już kres tego, co we mnie wstrętne?”

Mirosław

środa, 21 stycznia 2015

Modlitwa ukrzyżowana


Miłość Boga nie polega na tych łzach ani smakach i odczuwaniu czułości, których zazwyczaj pragniemy i pocieszamy się nimi, ale na służeniu ze sprawiedliwością, wytrwałym zapałem i pokorą.

                                   Św. Teresa od Jezusa


Będąc pewnego razu na rekolekcjach usłyszałem hasło: Modlitwa ukrzyżowana. Jest to taka modlitwa, w której zgadzam się aby to wszystko czego pragnę na modlitwie, czego się po niej spodziewam, a więc pociechy duchowe, światła, dobre samopoczucie, zapał czy odczuwanie gorliwości było „ukrzyżowane” dla mnie, tzn. ofiarowane Bogu całkowicie, by mógł mi te łaski nawet zabrać i nigdy nie udzielać. Tak jak Jezus na krzyżu zgadzam się być na modlitwie ogołocony ze wszystkiego, co daje jakąkolwiek pociechę. Przy tym jak Jezus na drodze krzyżowej decyduję się pozostać na modlitwie i z niej nie rezygnować nawet gdyby miałaby być mi najbardziej nieznośna i uciążliwa.

Często doświadczałem tego, że tak właśnie wyglądała moja modlitwa. Ciemność i posucha, poczucie bezsensowności tego wysiłku trwania na kolanach, kiedy nie widzi się żadnych wymiernych efektów oraz pojawiające się nawet przeświadczenie, że ten trud jest niemiły Bogu. Rodziło się wtedy poczucie, że te wszystkie negatywne doświadczenia dowodzą tego, że nie kocham Boga, że wcale mi na Nim nie zależy.

Dowiedziałem się, że jeśli nie wynika to ewidentnie z mojego zaniedbania czy grzechu to jest to najprawdopodobniej taka modlitwa ukrzyżowana. Jest to okazja by złączyć się z Jezusem, upodobnić się do Niego właśnie tym największym opuszczeniu i ogołoceniu, którego doświadczył w swojej męce. Mogę pokazać Bogu, że nie zależy mi na smakach duchowych, pociechach i odczuwaniu błogości ale tylko na pełnieniu woli Ojca.

Seweryn

środa, 14 stycznia 2015

Mądrość szukająca



Gdy dziś nam  złotymi

Gwiazda lśni blaskami

Pospieszmy do Pana

Z świętymi królami

św. Teresa od Jezusa



Szukaj Go przez wiarę i miłość


św. Jan od Krzyża



O trzech tajemniczych gościach ze Wschodu, którzy przebyli kawał drogi, by pokornie pokłonić się Boskiemu Dziecięciu, informacji posiadamy mniej niż niewiele. Jedno wiemy na pewno. Byli prawdziwymi Mędrcami. Bo tylko człowiek mądry mądrością prawdziwie głęboką podejmuje w swym życiu wysiłek szukania Boga.



Każdy, kto pomimo dotknięcia łaską sakramentu chrztu św., doświadczył w swym życiu etapu mocnego odejścia od Boga, by po latach, ze zgłodniałą duszą marnotrawnego syna szukać powrotu w ramiona Miłującego Ojca, wie, że tej pięknej chwili spotkania towarzyszy inny, niezwykle ważny i bardzo trudny moment. Trzeba bowiem dokonać decydującego wyboru. Konsekwentnie i odważnie pójść za Prawdą i jak wspomniani ewangeliczni Mędrcy, już inną drogą kontynuować teraz swą życiową wędrówkę.



Poznałam Prawdę i poszłam za Nią – zapisze w swym „Dzienniku” Sł. B. Emanuela Kalb, córka narodu żydowskiego, która rozpoznała Chrystusa. Otwarta na działanie Ducha Świętego odważnie podążała za Jezusem. Będąc wierną apostołką Odnalezionego i Rozpoznanego Mesjasza, przyprowadzała do Niego również innych. Przez kilkadziesiąt lat z wielką, ofiarną miłością służyła Bogu w życiu zakonnym, by w 67 rocznicę własnego chrztu, odejść na wieczne spotkanie z Ojcem.



My, którzy nie musimy fizycznie przemierzać, jak Mędrcy, wielkich odległości, by pokłonić się Bogu. My, których do chrztu, zazwyczaj jeszcze w wieku niemowlęcym, zanoszą na rękach rodzice, aby wszczepić nas w Chrystusa. My, którzy mamy niemal na wyciągnięcie ręki - w przekazanej nam przez Kościół łasce wiary, żyjącego w sakramentach, w tabernakulum, a przede wszystkim obecnego i oczekującego na nas w głębi naszego serca - Boga, czy podejmujemy wytrwały, codzienny wysiłek szukania Go i dziękowania Mu za to, że jest zawsze tak blisko nas, najbliżej jak tylko się da?

Radek