Śmierć dla mnie jest tylko przejściem do lepszego życia. (…) Godzina uderza, życie ucieka, śmierć się zbliża, wieczność czeka. (…) Wieczność nasza jest w dniu dzisiejszym, nie zaś w jutrzejszym.
Św. Rafał Kalinowski
Poznałem
w życiu co najmniej kilka osób, które na samą myśl o listopadowych dniach,
podczas których wspominamy tych, którzy przekroczyli już próg śmierci,
dostawały nerwowych drgawek i alergicznej wysypki na skórze. Przedzierać się
przez uliczną dżunglę na drugi koniec Polski, by przez długie kwadranse tkwić nieruchomo, wpatrując się w zimny kamień nagrobnej płyty, wysłuchując przy tym „wydmuszkowatych”
pogawędek o pogodzie. Wszystko to, by wreszcie
przemarzniętym do szpiku kości powracać do domu w poczuciu dobrze
spełnionej misji. Po prostu takie bezsensowne, przygrobne postanie listopadowe
- usłyszałem kiedyś z czyichś ust. I rzeczywiście, ów zaprezentowany powyżej, a
niestety dość częsty sposób „przeżywania” czy raczej „przestania” tego
czasu jest kompletnie pozbawiony jakiejkolwiek namiastki sensu. A przecież te
ważne listopadowe dni niosą w sobie tyle piękna i sensu właśnie, jeśli tylko
zechce się spróbować dotknąć ich prawdziwej głębi. I uświadomić sobie, że w
myśl zachęty św. Teresy z Lisieux – warto spojrzeć na życie we właściwym
świetle, czyli jako na chwilę
zawieszoną pomiędzy dwiema wiecznościami.
Te listopadowe dni to
wyjątkowy czas również dla naszej, szeroko pojętej karmelitańskiej rodziny. Już
niedługo świętować będziemy wspomnienie wszystkich świętych zakonu
karmelitańskiego, oraz modlić się za wszystkich jego zmarłych. Ponadto to
właśnie w listopadzie, przed ponad stu laty, w odstępie niemal równo roku,
kończyli swą pielgrzymkę miłości do Domu Ojca bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej
oraz św. Rafał Kalinowski.
Bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej zachęcała, by
zawsze będąc gotowym na śmierć, żyć w słodkim oczekiwaniu na przyjście
Umiłowanego Oblubieńca, gdyż wszyscy nieustannie stoimy na progu wieczności.
„Idę do Światła, do Miłości, do Życia” – brzmiały jej ostatnie słowa, wyszeptane
na dwa dni przed śmiercią. Św. Rafał natomiast często podkreślał, że nasza
wieczność zaczyna się już tu i teraz, bo każdy z naszych czynów nosi na sobie znamię
wieczności i dlatego tak ważne jest, by każdy z nich stemplować niezacieralną pieczęcią
miłości. Śmiało można powiedzieć, że nasza jaśniejąca nadzieją wiara, nasza
karmelitańska duchowość uczy nas dobrze żyć i dobrze umierać. Uczy nas również
mądrze stać nad grobami tych, którzy odeszli. I zawsze pamiętać o tym, że nasza
wieczność rozstrzyga się już teraz, w dniu dzisiejszym, bo wszyscy nieustannie
stoimy na progu wieczności. Korzystajmy z danego nam czasu i spieszmy się kochać
Boga i ludzi – tak szybko odchodzimy.
Radek, postulant OCD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz