poniedziałek, 10 października 2016

O przygotowaniu dalszym do modlitwy

By wejść przez ciasną bramę do raju...

Choć Teresa wielkie pragnienie służenia Bogu i poświęcenia swojego życia tylko na Jego służbę odczuwała od wczesnego dzieciństwa, zainspirowana chociażby żywotami świętych, to jednak, na ten moment, gdy zaczęła żyć rzeczywiście wyłącznie dla Niego, a właściwie, pozwoliła Swemu Stwórcy działać w niej i przez nią musiała czekać aż do 1554, kiedy to nawraca się przed wizerunkiem Ecce Homo. Ma wtedy 39 lat. Jej dotychczasowe życie było życiem połowicznym. Jak sama przyznaje chciała być z Chrystusem i dla Chrystusa, ale jednocześnie nie chciała opuszczać świata i ludzi, z którymi była związana. Takiemu życiu sprzyjała atmosfera panująca w karmelitańskim klasztorze Wcielenia w Avila, gdzie Teresa była 26 lat. Na jej nawrócenie złożyło się kilka przyczyn.


Po pierwsze była już zmęczona życiem, które prowadziła dotychczas. Po wtóre, czasy, w których żyła były niespokojne. Kościół rozdarty przez reformację tracił wyznawców, którzy dali się zwieść zgubnym ideą, zatracając tym samym swoją duszę. Słysząc o odkryciu przez Krzysztofa Kolumba nowych lądów, bolała nad tym, że jest jeszcze tyle ludzi, którzy nie słyszeli jeszcze orędzia Ewangelii. Jednym słowem, w takich czasach nie można prowadzić życia połowicznego, nijakiego. Takie czasy obligują do radykalizmu. Nie można już żyć tylko dla siebie, bo „Oto świat płonie pożarem, oto chcieliby obalić Kościół Jego, a my miałybyśmy czas tracić na pragnienie rzeczy, które, gdyby ich Bóg użyczył, właśnie niejednej duszy zamknęłyby wstęp do nieba? Nie, siostry moje, nie czas teraz w naszych rozmowach z Bogiem zajmować się sprawami błahymi”. D 1,5

Z tego cierpienia, spowodowanego własną sytuacją i sytuacją świata, zrodziło się pragnienie reformy karmelu, które miało u podstaw reformę, zmianę własnego życia. Teresa zrozumiała, że wygodne życie, jakie dotąd prowadziła, nie może iść w parze z modlitwą, która będzie dla niej orężem w walce o lepszy świat. Wiedziała, że musi zadać śmierć temu, co jest przyziemne, by zwlec z siebie starego człowieka, a przyoblec nowego (por. Kol 3,5-10)     
By tego dokonać, musiała uporządkować własne życie. Zadbać o jego jakość, dyscyplinę, by było w pełni ludzkie. Musiała zatem zadbać o relacje z drugim człowiekiem, sobą i światem. Wiedziała, że, chcąc przebywać z Bogiem i doświadczyć Jego przemieniającej obecności, musi stać się w pełni człowiekiem. Chcąc żyć dla innych, musi zapomnieć o sobie. Stąd troska o cnoty społeczne, ubóstwo i pokorę. Pokora natomiast, jako życie w prawdzie o własnej nędzy i niesamowystarczalności, pozwoli z cierpliwością znosić braki i słabości innych. To również wrażliwość na wszelką biedę drugiego i próba jej zaradzenia.

Nie da się budować dobrej, trwałej relacji z drugim człowiekiem, bez budowania, osobowej, głębokiej, opartej na prawdzie relacji z Bogiem. W tym na pewno ma pomóc codzienny rachunek sumienia, czyli bez lęku stawanie w obecności Bożej, po to, by ona nas przemieniała i kształtowała nasze życie. Nie pokochamy Boga, a tym bardziej nie będzie nas stać na jakiekolwiek wyrzeczenia dla Niego, gdy Go nie poznamy poprzez pogłębione studium. Tego wszystkiego święta Teresa wymagała od mniszek w założonej przez siebie odnowionej gałęzi karmelu, czego wcześniej sama skrupulatnie przestrzegała. Wiedziała bowiem, a przekonała się o tym boleśnie na własnym przykładzie, że tylko w takim klimacie będzie wzrastał duch modlitwy. Czy to nie za dużo? Być może, ale pamiętajmy, że to wszystko po to, by móc kiedyś przejść przez ciasną bramę raju do życia wiecznego z Bogiem i Jego świętymi.

br. Tomasz Kozioł OCD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz