By wejść przez ciasną bramę do raju...
Choć Teresa wielkie pragnienie służenia Bogu i poświęcenia swojego życia tylko na Jego służbę odczuwała od wczesnego dzieciństwa, zainspirowana chociażby żywotami świętych, to jednak, na ten moment, gdy zaczęła żyć rzeczywiście wyłącznie dla Niego, a właściwie, pozwoliła Swemu Stwórcy działać w niej i przez nią musiała czekać aż do 1554, kiedy to nawraca się przed wizerunkiem Ecce Homo. Ma wtedy 39 lat. Jej dotychczasowe życie było życiem połowicznym. Jak sama przyznaje chciała być z Chrystusem i dla Chrystusa, ale jednocześnie nie chciała opuszczać świata i ludzi, z którymi była związana. Takiemu życiu sprzyjała atmosfera panująca w karmelitańskim klasztorze Wcielenia w Avila, gdzie Teresa była 26 lat. Na jej nawrócenie złożyło się kilka przyczyn.
Po
pierwsze była już zmęczona życiem, które prowadziła dotychczas. Po wtóre,
czasy, w których żyła były niespokojne. Kościół rozdarty przez reformację
tracił wyznawców, którzy dali się zwieść zgubnym ideą, zatracając tym samym
swoją duszę. Słysząc o odkryciu przez Krzysztofa Kolumba nowych lądów, bolała
nad tym, że jest jeszcze tyle ludzi, którzy nie słyszeli jeszcze orędzia
Ewangelii. Jednym słowem, w takich czasach nie można prowadzić życia
połowicznego, nijakiego. Takie czasy obligują do radykalizmu. Nie można już żyć
tylko dla siebie, bo „Oto świat płonie pożarem, oto chcieliby obalić Kościół
Jego, a my miałybyśmy czas tracić na pragnienie rzeczy, które, gdyby ich Bóg
użyczył, właśnie niejednej duszy zamknęłyby wstęp do nieba? Nie, siostry moje,
nie czas teraz w naszych rozmowach z Bogiem zajmować się sprawami błahymi”. D
1,5
Z
tego cierpienia, spowodowanego własną sytuacją i sytuacją świata, zrodziło się
pragnienie reformy karmelu, które miało u podstaw reformę, zmianę własnego
życia. Teresa zrozumiała, że wygodne życie, jakie dotąd prowadziła, nie może
iść w parze z modlitwą, która będzie dla niej orężem w walce o lepszy świat.
Wiedziała, że musi zadać śmierć temu, co jest przyziemne, by zwlec z siebie
starego człowieka, a przyoblec nowego (por. Kol 3,5-10)
By
tego dokonać, musiała uporządkować własne życie. Zadbać o jego jakość,
dyscyplinę, by było w pełni ludzkie. Musiała zatem zadbać o relacje z drugim
człowiekiem, sobą i światem. Wiedziała, że, chcąc przebywać z Bogiem i
doświadczyć Jego przemieniającej obecności, musi stać się w pełni człowiekiem. Chcąc
żyć dla innych, musi zapomnieć o sobie. Stąd troska o cnoty społeczne, ubóstwo
i pokorę. Pokora natomiast, jako życie w prawdzie o własnej nędzy i
niesamowystarczalności, pozwoli z cierpliwością znosić braki i słabości innych.
To również wrażliwość na wszelką biedę drugiego i próba jej zaradzenia.
Nie
da się budować dobrej, trwałej relacji z drugim człowiekiem, bez budowania,
osobowej, głębokiej, opartej na prawdzie relacji z Bogiem. W tym na pewno ma
pomóc codzienny rachunek sumienia, czyli bez lęku stawanie w obecności Bożej,
po to, by ona nas przemieniała i kształtowała nasze życie. Nie pokochamy Boga,
a tym bardziej nie będzie nas stać na jakiekolwiek wyrzeczenia dla Niego, gdy
Go nie poznamy poprzez pogłębione studium. Tego wszystkiego święta Teresa
wymagała od mniszek w założonej przez siebie odnowionej gałęzi karmelu, czego
wcześniej sama skrupulatnie przestrzegała. Wiedziała bowiem, a przekonała się o
tym boleśnie na własnym przykładzie, że tylko w takim klimacie będzie wzrastał
duch modlitwy. Czy to nie za dużo? Być może, ale pamiętajmy, że to wszystko po
to, by móc kiedyś przejść przez ciasną bramę raju do życia wiecznego z Bogiem i
Jego świętymi.
br. Tomasz Kozioł OCD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz