niedziela, 6 listopada 2016

Pokorny znaczy prawdziwy.

Uczniowie Jezusa niejednokrotnie widzieli Pana modlącego się do Ojca. Był to zapewne widok, który robił wrażenie skoro któregoś dnia w jakimś zachwyceniu Jego relacją z Bogiem poprosili „Naucz nas się modlić”. Czyż nie była to ich pierwsza modlitwa? Prawdziwa, szczera, wypływająca prosto z pragnienia serca? Musieli poczuć jakąś bezradność, jakiś niepokój w sercu wynikający z niemocy, nieumiejętności modlenia się tak jak ich Nauczyciel. Widok Chrystusa modlącego się poruszył ich do głębi skoro wobec Niego i siebie samych ujawnili tą gorzką prawdę: jesteśmy słabi! Był to ich pierwszy wyraz pokory, czystej prawdy o sobie, poznania, że tak bardzo są mali przed Bogiem. Może to było ich pierwsze pełne przejęcia wołanie, żarliwe, gorliwe, proste, ale jakże mocno wynikające z ich potrzeby serca. Jezusa poruszyła niewątpliwie ich pokorna prośba i dlatego nie mógł przejść obojętnie wobec tego niespokojnego serca: „Kiedy się modlicie – mówcie” (Łk 11,2). Mówcie kiedy zaczniecie się już modlić. Czyż nie tak można interpretować słowa Chrystusa? „Przecież z obfitości serca usta mówią”. Najpierw znajdźcie czas dla Boga, stawcie się w Jego obecności. Modlić się wargami można wówczas gdy wpierw modli się sercem, uczuciem. Jakże potrzeba nam skupienia, pokoju serca, uspokojenia myśli żeby wejść w tą intymną relację z Bogiem. Jakże trzeba nam pokory, pokory, która zdobywa serce Boga. Tylko wówczas gdy w swojej prawdzie staniemy przed Nim, tacy jacy jesteśmy On weźmie nas w ramiona jak syna marnotrawnego i zaprosi nas do ucztowania, radości (Zob. Łk 15, 21-24).

Pokora jest fundamentem modlitwy ale i owocem z niej wynikającym. Wprowadza pokój w życie człowieka, uczy zawierzenia i stoi na straży nadziei. Czyni go radosnym, bo w pełni ufającym Bogu. Jest chodzeniem w prawdzie, ze świadomością, że sami z siebie nic nie mamy i nic nie możemy. Mówiąc językiem św. Teresy od Jezusa możemy powiedzieć, że nasza jest tylko nędza i nicość.1 Tak to prawda: „Cóż masz czegoś byś nie otrzymał” (1Kor 4,7b) . Nie można jednak mylić pokory z jakąś obojętnością względem siebie, upokarzaniem samego siebie i niedocenianiem darów, którymi wedle woli swojej ubogacił nas Bóg. To fałszywa pokora, która wprowadza zamęt w życie człowieka, czyni go zgorzkniałym, zimnym i serce czyni smutnym. Prawda o sobie to świadomość braków, grzechów, ale i talentów, zdolności oraz zalet, które posiadamy. Bóg nie uczynił nas bylejakimi. Oczywiście upadamy, nie jesteśmy wierni postanowieniom, wiele w nas ułomności i słabości, dlatego we wszystkim musimy oddawać się Bogu, z Niego czerpać siłę i na Nim budować nadzieję.2 Wszystkiego oczekiwać od Niego. „Prawdziwa pokora polega głównie na tym, byśmy zawsze ochotnie gotowi byli na wszystko, cokolwiek Pan z nami chce zrobić, i zawsze uważali siebie za niegodnych zwać się Jego sługami”.3 Apostołowie przyjrzawszy się Jezusowi modlącemu się poznali tą ogromną prawdę, że przed Bogiem nie musimy nikogo i niczego udawać. On zna najskrytsze pragnienia naszych serc, wie o nas wszystko. Nasza modlitwa powinna wyglądać jak ta celnika upokarzającego się w świątyni: „stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: Boże, miej litość dla mnie grzesznika” (Łk 18,13). Poznając Bożą Miłość czujemy się nie godni być blisko Niego, oczy nasze nie śmią spojrzeć na Ojca miłującego, a na usta cisną się tylko słowa z prośbą o zmiłowanie.

Na pewno warto poszukać w chwili jakiejś refleksji w swoim wnętrzu prawdy o sobie. Zajrzeć do swego serca i zapytać czy czyny moje są prawdziwym wyrazem myśli i nastawień? Czy jestem we wszystkim autentyczny? Czy nie żyje na pokaz, dla reklamy, czy nie jestem sztuczny i uśmiechający się tylko dla mojego dobrego wizerunku wśród ludzi? Jakże dobrze byłoby żyć zgodnie z sumieniem, jakże wolny bym był gdybym nie musiał się ciągle kontrolować i udawać innego niż jestem. Wtedy poczułbym to co wyraził psalmista:

„Panie moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy...” (Ps 131)

Paweł 

1Zob. Św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna, VI, 10,7.
2Por. Tenże, Droga doskonałości, Wyd. Karmelitów Bosych, Kraków 2006, Rozdział 41, s. 242.
3Tamże, s. 243.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz