„To jest celem
modlitwy… aby nieustannie rodziły się z niej czyny, czyny”.
Św. Teresa od Jezusa (T VII, 4,6)
Opierając się na powyższym
cytacie możemy zauważyć, jak dla jej autorki – mniszki, która na wiele lat
ukryła się przed światem istotne było, by modlitwa przekładała się na konkretne
czyny. Szczególnie ważna była dla Teresy miłość bliźniego. Stanowi ona główny owoc modlitwy, gdyż bierze się prosto z
korzenia Bożej miłości (T V, 3,9). Przebywając z Panem możemy czerpać z
jedynego źródła owej cnoty, co powinno przekładać się na nasze życie codzienne.
Jean Vanier (człowiek oddający swe życie by służyć bliźnim) powiedział: „kto
chce stale zachowywać uważne, rozumiejące i współczujące serce, ten musi wiele
czasu spędzać na modlitwie”. Nie bójmy się jednak gdy wymaga tego sytuacja
zrezygnować z czasu na modlitwę, by przejść do czynu. Jest to o tyle istotne,
aby nie podjąć rozmowy z Panem na osobności, kosztem miłości do bliźniego,
który właśnie potrzebuje naszej pomocy. Tym bardziej, że trwając w Bożej
obecności, nigdy nie musimy przerywać kontaktu z naszym Zbawicielem.
W tym miejscu możemy zauważyć, że
miłość do bliźniego jest nie tylko owocem modlitwy, ale również jej warunkiem.
Niemożliwe bowiem, aby audiencja u tak zacnego Króla - który to sam zawsze
troszczy się przecież o potrzeby wszystkich - była Mu miła, gdybyśmy nie
okazali wcześniej dobroci Jego poddanym. Zapewne również nie chciałby nas
widzieć w swoich komnatach, trwających w sporze z bliźnim. Pan powiedział
bowiem „najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój
ofiaruj” (Mt 5, 23-24).
Kolejnym krokiem by iść za Jezusem
drogą doskonałości powinno być spojrzenie na nasze towarzystwo. Jest to
wielce istotne, gdyż osoby żyjące w przyjaźni z Panem będą nas do Niego
prowadziły, a te które nie mają z Nim relacji - oddalały. Prawdziwa przyjaźń
powinna zawsze umacniać nas w drodze do świętości (D4, 5-6; D7, 10-11). Ktoś
mógłby powiedzieć, że trwając w bliskiej relacji z osobą „chłodną” w sprawach wiary może ją
przyprowadzić do Boga. Owszem, miałby rację, ale zawsze istnieje spore
niebezpieczeństwo, że ta osoba sprowadzi nas z tej drogi. Powinniśmy być w tej
sytuacji szczególnie rozważni i w razie niebezpieczeństwa, nie bać się oddalić
nieco od takiego bliźniego, by nie pozostać smutnymi przy swoim „bogactwie” jak
młodzieniec z Ewangelii. Ilekroć Pan
wzywa nas żeby cokolwiek zostawić robi to z miłości do nas. Z własnego
doświadczenia wiem, że jeśli tylko zdecydujemy się oddać Mu coś z szczerego
serca On nigdy nie poskąpi nam w swoich darach. Powiedział bowiem „Nikt nie
opuszcza domu, braci, sióstr… z powodu Mnie i powodu Ewangelii, żeby nie
otrzymał stokroć więcej teraz… a życia wiecznego w przyszłości”!
Szymon
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz