niedziela, 8 listopada 2015

Owoce modlitwy.

„To jest celem modlitwy… aby nieustannie rodziły się z niej czyny, czyny”. 

Św. Teresa od Jezusa (T VII, 4,6)

Opierając się na powyższym cytacie możemy zauważyć, jak dla jej autorki – mniszki, która na wiele lat ukryła się przed światem istotne było, by modlitwa przekładała się na konkretne czyny. Szczególnie ważna była dla Teresy miłość bliźniego. Stanowi ona główny owoc modlitwy, gdyż bierze się prosto z korzenia Bożej miłości (T V, 3,9). Przebywając z Panem możemy czerpać z jedynego źródła owej cnoty, co powinno przekładać się na nasze życie codzienne. Jean Vanier (człowiek oddający swe życie by służyć bliźnim) powiedział: „kto chce stale zachowywać uważne, rozumiejące i współczujące serce, ten musi wiele czasu spędzać na modlitwie”. Nie bójmy się jednak gdy wymaga tego sytuacja zrezygnować z czasu na modlitwę, by przejść do czynu. Jest to o tyle istotne, aby nie podjąć rozmowy z Panem na osobności, kosztem miłości do bliźniego, który właśnie potrzebuje naszej pomocy. Tym bardziej, że trwając w Bożej obecności, nigdy nie musimy przerywać kontaktu z naszym Zbawicielem.

W tym miejscu możemy zauważyć, że miłość do bliźniego jest nie tylko owocem modlitwy, ale również jej warunkiem. Niemożliwe bowiem, aby audiencja u tak zacnego Króla - który to sam zawsze troszczy się przecież o potrzeby wszystkich - była Mu miła, gdybyśmy nie okazali wcześniej dobroci Jego poddanym. Zapewne również nie chciałby nas widzieć w swoich komnatach, trwających w sporze z bliźnim. Pan powiedział bowiem „najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj” (Mt 5, 23-24).

Kolejnym krokiem by iść za Jezusem  drogą doskonałości powinno być spojrzenie na nasze towarzystwo. Jest to wielce istotne, gdyż osoby żyjące w przyjaźni z Panem będą nas do Niego prowadziły, a te które nie mają z Nim relacji - oddalały. Prawdziwa przyjaźń powinna zawsze umacniać nas w drodze do świętości (D4, 5-6; D7, 10-11). Ktoś mógłby powiedzieć, że trwając w bliskiej relacji z osobą  „chłodną” w sprawach wiary może ją przyprowadzić do Boga. Owszem, miałby rację, ale zawsze istnieje spore niebezpieczeństwo, że ta osoba sprowadzi nas z tej drogi. Powinniśmy być w tej sytuacji szczególnie rozważni i w razie niebezpieczeństwa, nie bać się oddalić nieco od takiego bliźniego, by nie pozostać smutnymi przy swoim „bogactwie” jak młodzieniec z Ewangelii. Ilekroć Pan wzywa nas żeby cokolwiek zostawić robi to z miłości do nas. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli tylko zdecydujemy się oddać Mu coś z szczerego serca On nigdy nie poskąpi nam w swoich darach. Powiedział bowiem „Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr… z powodu Mnie i powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz… a życia wiecznego w przyszłości”!

Szymon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz