„Zdawało mi się w tych pierwszych
początkach, o których tu mówię, że bylebym miała książkę i trzymała się
samotności, żadne niebezpieczeństwo nie zdoła pozbawić mnie tak wielkiego
dobra.”
św. Teresa od Jezusa
Kto choć raz
wędrował po górach, wie jak niezbędne jest wcześniejsze przygotowanie ekwipunku
i zaopatrzenie się w mapy terenu, w który się wybieramy. Nie inaczej jest
w przypadku wspinaczki na Górę Karmel. Kto wyruszy w drogę
nieprzygotowany, łatwo może zabłądzić i niepotrzebnie stracić siły, albo
całkowicie zgubić drogę do celu.
Życie modlitwy, podobnie jak górska
wyprawa, wymaga solidnego przygotowania. Ważnym jego elementem jest lektura
duchowa. Potrzeba do niej dużej dozy samodyscypliny i wytrwałości, ale jej
zaniedbanie mści się bardzo szybko. Naszą modlitwę zaczynają wypełniać
rozproszenia, nękają nas oschłości. Odpowiednia książka, jak dobry przewodnik,
wskazuje właściwą drogę i ostrzega przed potencjalnymi zagrożeniami.
Jednocześnie może być wspaniałą motywacją do wysiłku – skoro inni doszli na
szczyt, dlaczego mi nie miałoby się udać?
Piękne świadectwo o roli lektury
duchowej daje św. Teresa od Jezusa w „Księdze życia”. Tak opisuje jedno z
wydarzeń, które zapoczątkowały jej nawrócenie: „Gdy zaczęłam czytać Wyznania, zdawało mi się, że widzę w
nich własny swój obraz. (...) Doszedłszy do miejsca, gdzie Święty opowiada
swoje nawrócenie, (...) wyraźne miałam w sercu to uczucie, że Bóg tym głosem
woła i mnie. Przez długi czas pozostawałam cała tonąc we łzach, z wielkim
w głębi duszy żalem i zmartwieniem. (...) Od tego czasu zaczęło rosnąć we mnie
upodobanie do dłuższego pozostawania z Bogiem i pilność w unikaniu okazji, bo
po usunięciu ich, dusza od razu zwracała się do Jego miłości” (Ż 9,8-9). Św. Augustyn, św. Ignacy Loyola, Thomas Merton – u początków
przygody z Bogiem każdego z nich leży książka, która pojawiła się w
odpowiednim momencie.
Lektura jest konieczna także w
dalszej trasie. Bez niej nasza modlitwa szybko stanie się jałowa i pusta. W szczególności
dotyczy to osób o niezbyt bujnej wyobraźni. Św. Teresa pisze wręcz, że z powodu
nękających ją oschłości „nigdy nie odważyła się przystąpić do modlitwy bez
książki” (Ż 4,9). Lektura pozwalała jej zebrać pogubione myśli
i pociągnąć duszę do modlitwy. Często wystarczało jej do tego samo
otworzenie książki.
Wśród rozmaitych lektur
pierwsze miejsce zajmuje Pismo św. – słowo, które Bóg sam do nas kieruje, by
prowadzić nas na naszej drodze. Arsenał środków, z których możemy korzystać,
jest jednak dużo szerszy: żywoty świętych, dokumenty Kościoła, traktaty
teologiczne, dzieła mistyków... Tolle et lege! – Bierz i czytaj! O tych słów
zaczęło się nawrócenie św. Augustyna. Mogę jedynie podpisać się pod tym
wezwaniem życząc miłej (i owocnej) lektury.
Marcin
Marcin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz