św. Teresa od Jezusa
Każdy, kto na poważnie podejmuje
życie modlitwy, prędzej czy później natknie się na trudności takie jak pokusy,
oschłości, czy roztargnienie. Choć uprzykrzają one naszą rozmowę z Bogiem, nie
są w stanie w żaden sposób poważnie nam zaszkodzić. Co więcej, jeśli mężnie
stawiamy im czoła, „każda, (...), obróci się na większe zawstydzenie
kusicielowi, a nam na większy pożytek” (D 41,1). W
zasadzie jedyne, co może nas od Boga
oddzielić, to my sami. Początki zwykle są niewinne, ale jeśli je
zbagatelizujemy, dużo łatwiej wpaść nam później w o wiele poważniejsze
wykroczenia. Najczęściej zaczyna się od oziębłości, po niej przychodzi
niewierność – w sprawach drobnych i, stopniowo, coraz większych, a kończy się
na grzechu – aż do grzechu ciężkiego, duchowej śmierci. Prześledźmy krótko tę
drogę, byśmy potrafili rozpoznać jej etapy – i zawrócić, póki jest na to czas.
Oziębłość jest „zwlekaniem lub
niedbałością w odwzajemnieniu się za miłość Bożą” (KKK 2094). Wyraża się w
drobnych, często trudnych do wychwycenia przejawach: poddawanie się rutynie i
bylejakości w modlitwie i wykonywaniu codziennych obowiązków, powierzchownej relacji
z Bogiem, wchodzeniu w okazje do grzechów – nawet gdy do samych grzechów nie
dochodzi. To wszystko osłabia naszą miłość i odbiera nam siły do wzrastania – a
w życiu duchowym kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
Oziębłość
najczęściej prowadzi do niewierności. Najwięcej grzeszymy tu
zaniedbaniem – modlitwy, obowiązków, dobrych uczynków... Choć najczęściej
chodzi o drobne rzeczy, nie można ich bagatelizować. Jak stwierdza św. Jan
od Krzyża, „nałogi dobrowolnych niedoskonałości, których się nie zwycięża, (…)
nie tylko że nie pozwalają dojść do zjednoczenia z Bogiem, ale w ogóle do
doskonałości” (SŚM 121). Bagatelizując „drobiazgi” nawet nie
dostrzegamy, kiedy zaczynamy wpadać w coraz to większe grzechy. Nawet
grzech lekki „osłabia miłość” i „utrudnia postęp duszy”. Gdy zaś popełniany
jest świadomie i bez skruchy, „usposabia nas stopniowo do popełnienia grzechu
śmiertelnego” (por. KKK 1863). Grzech ciężki to śmierć duszy – odłączenie od
Boga, jedynego Dawcy życia. Św. Teresa duszę w stanie grzechu śmiertelnego
porównuje do drzewa, które zapuściło korzenie „w bagnisku wody brudnej i
cuchnącej” (T I 2,2). Dlatego pisze do sióstr: „Starajcie się wyrobić w sobie
tak mocne i niezachwiane postanowienie, by nigdy nie obrazić Pana, iż byście
wolały raczej tysiąc razy życie utracić (…), niż popełnić jeden grzech
śmiertelny!” (D 41,3). Odnosi się to także do
nas. Czuwajmy więc, żeby nie przeoczyć pierwszych symptomów duchowej choroby,
która nieleczona może okazać się śmiertelną.
Marcin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz