Poproszono mnie, bym napisał krótki
artykuł na temat zmęczenia na modlitwie. Czas powoli biegnie, a ja nie zacząłem nawet pisać.
Nie mam w ogóle na to czasu! A gdy czas się już znajdzie, to nie mam chęci, ani
sił, by pisać, bo czuje się bardzo zmęczony. Uświadamiam sobie przez to, że
moje zmęczenie przeszkadza mi w pisaniu tak pożytecznego artykułu. Lecz jak to
wygląda, gdy zmęczenie staje się przeszkodą
w mojej relacji z Bogiem?
„Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy
biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje
nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, który staje do
zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my
zaś nieprzemijającą”. (1 Kor 9,24-25) Naśladując św. Pawła, dążmy zatem do tej
nagrody nieprzemijającej! Byśmy ukończyli bieg, potrzeba naszego wysiłku. Oczywiście
pojawi się również zmęczenie, gdyż nasz cel jest jeszcze daleko, a nam często nie
wystarcza już sił, do dalszej drogi. W takiej sytuacji, może nam niekiedy zabraknąć
chęci do zrobienia następnego, nawet najmniejszego kroku. Istnieje ryzyko, że zatrzymamy
się w połowie drogi i nigdy nie dojdziemy do celu. Musimy więc być takimi zawodnikami, którzy wiedzą kiedy biec szybciej,
a kiedy wolniej. ,,Potrzeba tu roztropności!” bo nie w każdym
czasie jesteśmy zdolni do sprintu. Jeżeli chorujemy lub przyjdziemy na modlitwę
po ciężkim dniu pracy, to nasze zmęczenie może nas bardzo przygniatać.
,,Nieraz i diabeł może być sprawcą tych niesposobności”. (Ż 11,16)
Co więc trzeba czynić, jak się
bronić? Święta Teresa od Jezusa tak nam radzi: „Roztropności mówię tu potrzeba!
Bo nie należy zatem ani opuszczać zaraz modlitwy, ani też upornie dręczyć duszy
i zmuszać jej do tego co nie może. Możemy się uciekać i do innych zajęć
zewnętrznych, jak uczynki miłosierne albo czytanie, choć nieraz i na takie
rzeczy dusza zdobyć się nie potrafi. W tym przypadku niechże, dla miłości Boga ulży
nieco i posłuży ciału, aby ono za to w wielu innych razach służyło duszy; niech
użyje świętej jakiej rozrywki w pobożnej rozmowie, w przechadzce na wolnym
powietrzu albo cokolwiek spowiednik poradzi innego. W tym wszystkim wielce
pomocne jest doświadczenie, które nas uczy, co w danym razie będzie nam
pożyteczne, by tak wszystkim można było
służyć Bogu. Trzeba wszak pamiętać, że nie trzeba więc ciągnąć duszy, jak to mówią,
za włosy, ale raczej prowadzić ją trzeba z cichością i pobłażaniem, aby
ochotniej szła naprzód”. (Ż 11,16)
Trzeba mieć cierpliwość, by nas
to nie prowadziło aż do zniechęcenia, lenistwa lub zaniechania modlitwy. Nie
dajmy się okłamać zmęczeniu, lecz przeciwstawiajmy się mu. Odwagę do tego, otrzymamy
od Pana. On nas już nie nazywa sługami ale Jego przyjaciółmi (por. J 15,15). Jeżeli
sługa jest zmęczony to skarży się na swojego Pana. Przyjaciel zaś, gdy jest zmęczony, zostaje ze swoim Panem -
Przyjacielem, cokolwiek by się działo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz