W tradycyjnym ujęciu
szczęście człowieka jest nierozerwalnie związane z „byciem dla drugiego”. To
pociąga za sobą konieczność walki z własnym naturalnym egoizmem. Człowiek, aby
się rozwijał, musi nad sobą pracować, a to wymaga poświęcenia i trudu. Współcześnie
jednak coraz częściej można spotkać się ze stanowiskiem, że człowiek jest tym szczęśliwszy,
im więcej swoich pragnień zaspokoi. Druga osoba traktowana jest jako środek do
celu. Wartości są względne, zmieniają się w zależności od potrzeby. Praca nad sobą
jest zaniechana na korzyść wygody. Zgodnie z tą „filozofią”, życie ma być miłe,
łatwe, bezstresowe i przyjemne dla siebie. Oba te stanowiska opierają się na
zupełnie różnym podejściu do życia. Pierwsze uczy miłości do drugiej osoby,
drugie miłości do siebie. Czy tego rodzaju „wygodne życie” da się pogodzić z życiem
modlitwy?
Jezus udzielił
nam odpowiedzi w Ewangelii: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego
siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować
swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.
Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub
szkodę poniesie?” (Łk 9,23-25). Braniem krzyża powszedniego jest rezygnowanie
każdego dnia z dumy z siebie, a radowanie się znajomością Jezusa. Krzyżem może
się również okazać utrata przyjaciół, potępienie społeczne, czy oskarżenia
spowodowane jasnym opowiedzeniem się za Jezusem.
O osobach pragnących
podjąć życie modlitwy św. Teresa od Jezusa pisała: „A demon wiele dopomaga w
uczynieniu ich niezdolnymi do podejmowania tych starań o samotność, milczenie i
wiele innych cnót, gdy dostrzeże odrobinę lęku. Nie potrzebuje niczego więcej, aby
wmówić nam, że wszystko może nas zabić i pozbawić zdrowia, aż do tego, że nawet
pojawienie się łez na modlitwie budzi w nas obawę, że oślepniemy. Ale ponieważ
Bóg zechciał, że zrozumiałam ten podstęp demona, gdy on podsuwał mi myśl o tym,
że stracę zdrowie, mówiłam: mało mnie to
obchodzi, że umrę gdy odnośnie odpoczynku: nie potrzebuję już odpoczynku, ale krzyża i tak samo w innych
sprawach” (Ż 13,7). Sama cierpiała wiele z powodu oschłości duchowych. Miała
jednak świadomość, że „wygodne życie nie może iść w parze z modlitwą” (DD 4,2).
Potrzebna jest więc konkretna, osobista i zdecydowana praca nad sobą nawet, jeśli
wymaga wielkiego trudu.
Radovan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz