„Z głębokości wołam do
Ciebie Panie” (Ps 130, 1). Z głębokości nędzy, brudu i grzechu. Jak wiele jest
upadków w moim życiu, jak wiele zdrad i zaparcia się Ciebie. Upadam, gubię się,
odchodzę od Ciebie, który jesteś samą Miłością. Tak jak Piotr Ci nie dowierzam:
„Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili”, a po cudzie wyłowienia
ogromu ryb wołam skruszony: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek
grzeszny”. Odnajduje się właśnie w nim, bo w momentach szczęśliwych mówię Ci:
„Choćby wszyscy zwątpili ja nie zaprę się Ciebie”, a gdy przychodzi trwoga,
cierpienie i trud: Nie znam Cię, nie wiem kim jesteś, nie byłem z Tobą, nigdy
Cię nie słyszałem. Lecz wiem, że Ty pragniesz tylko człowieczej miłości i
dlatego tak jak Piotra, pytasz: „Czy miłujesz mnie” ( J 21, 17b).
To modlitwa, którą
można rozpocząć rachunek sumienia. Otwiera ona nas na relację z Bogiem
kochającym. Bóg przecież tak naprawdę nie pyta nas o grzech, ale o miłość. „Bóg
jest daleki od grzechu” (Hi 34,10b). Rachunek
sumienia to moment, w którym chcemy w prawdzie spojrzeć na siebie. Sięgnąć
pamięcią do momentów, w których sumienie wyrzuca nam niedoskonałości, grzechy.
To także moment wdzięczności Bogu za Jego łaski, obdarowanie, miłość.
Dlaczego jednak mamy się upokarzać, czy to konieczne? „Grzech wiedzie do
śmierci” (Mdr 1,11b), odbiera nam radość, zakłóca pokój serca, „przesłania
prawdziwe wartości” (Mdr 2, 20b). Tak jak Adamowi i Ewie zaburza harmonię życia
w szczęśliwości i oddala nas od Boga. To nie Bóg wyrzucił pierwszych rodziców z
raju, to grzech nie pozwolił im oglądać Tego, który jest najczystszą Miłością.
Ich serca zwiedzione przez szatana nie potrafiły już egzystować w obecności
Stwórcy. Im bardziej grzeszymy tym bardziej Bóg staje się odległy. On jednak
czeka na swojego syna marnotrawnego z otwartymi rękami i wygląda zatroskany czy
przyjdzie, zawróci z drogi zła. Czeka w konfesjonale z zapytaniem „czy miłujesz
mnie”.
„Czy
miłujesz mnie”, czy kochasz Mnie w sobie, czy kochasz w drugiej osobie?
Piotrowi zadał to pytanie aż 3 razy żeby wskazać, że miłość jest dla Niego
najważniejsza. Bóg pragnie tej relacji miłości, w której my patrząc na swoje
życie, swój dzień, swoje doświadczenia zobaczymy, że zostaliśmy obdarowani
ogromem łaski, a odpowiedzieliśmy niewiernością. Przypatrywać się trzeba
poszczególnym wydarzeniom, w których byliśmy centralną postacią i w
konfrontacji z ewangelią, która niech nam towarzyszy w trakcie rachunku
sumienia patrzmy w prawdzie na siebie. Nie udawajmy, nie usprawiedliwiajmy się,
nie okłamujmy samych siebie. Każdego dnia Kościół daje nam perykopę ewangelijną
do rozważania, czytana jest na każdej mszy świętej. Może warto jeszcze przed rachunkiem sumienia właśnie ją przeczytać? W
kontakcie z Bożym słowem można zobaczyć swoje życie inaczej, prawdziwiej.
Ono przenika nasze serca, osądza nas najpewniej. Wsłuchując się w Boże słowo
stawiamy się wobec Stwórcy w roli rozmówcy. Otwierają się nam oczy, a kiedy
poznajemy, że jesteśmy tak mocno kochani wtedy grzech nabiera jakiegoś
obrzydzenia, chcemy usunąć go z naszego życia, nie patrzeć już na niego. Z
głębi serca czujemy się jak Dawid: „Zmiłuj się nade mną Boże w łaskawości
swojej, w ogromnie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość” (Ps 51, 3). To
wołanie pełne żalu. Dobrze jakby był to żal doskonały, nie wynikający tylko ze
strachu przed karą, ale przede wszystkim z miłości do Boga, Miłości, której się
sprzeniewierzyliśmy. Trzeba nam dlatego wchodzić w relację z Tym, o którym
wiemy, że nas miłuje, szukać z Nim rozmowy, przypominać sobie, że On przenika
nasze życie codziennie, wtedy rachunek sumienia będzie momentem piotrowej
odpowiedzi Jezusowi: „Panie Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”.
„Nie wspominaj grzechów
mojej młodości, ani moich przewinień, ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości,
ze względu na dobroć Twą Panie” (Ps 25,7). To prośba psalmisty, w której prosi
Boga, aby nie patrzył już na niego z perspektyw grzechów, ale jak na człowieka,
syna, który nie jest godzien się nim nazywać. Jak mocno teraz przychodzi na
pamięć ta chwila, w której Jezus stoi przed gronem Żydów, w koronie cierniowej,
ubiczowany, a Piłat mówi: Ecce Homo – Oto człowiek i słyszy odpowiedź „ukrzyżuj”.
Oni nie zobaczyli w Nim człowieka, ale nie tak postępuje Bóg z nami, jak z Nim
postąpił lud. Gdy widzi nasz powrót, na nowo cieszy się naszym widokiem, ubiera
nas w piękną szatę czystości i zakłada pierścień przynależności. To ważny
moment naszego nawrócenie, kiedy prosząc Boga o Miłosierdzie, odwracamy się od
naszych grzechów i idąc do konfesjonału zaczynamy na nowo budować nasze życie.
„Czy miłujesz mnie?” to
ważne pytanie w rachunku sumienia, bo odpowiadając na nie uczymy się szukać
miłości i kochać. Nie ma nic
cenniejszego w życiu nad miłość. Na niej powinno się skupiać nasze życie, nie
na grzechu i odstępstwach. Z grzechu trzeba powstawać, bronić się przed
nim, wyrzekać się jego, a do miłości trzeba przylgnąć, uczynić ją sensem
naszego życia, na niej oprzeć nadzieję i jej wiernie strzec do końca naszych
dni. Jezus nie zapytał Piotra: dlaczego mnie zdradziłeś?, ale „czy miłujesz
Mnie?”, bo tylko miłość jest wieczna, nie przemija: „… nigdy nie ustaje, nie
jest jak proroctwa, które się skończą, choć zniknie dar języków i choć wiedzy
już nie stanie” (1Kor 13,8).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz