Czytając Pismo Święte
zauważamy, że słowa Jezusa budziły podziw, napawały entuzjazmem i zapalały
ludzi, którzy się z Nim spotykali. Wystarczy przyjrzeć się powołaniu Piotra i
Andrzeja: „Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch
braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w
jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was
rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim”. Słowo
„natychmiast” wydaje się być tu kluczowe. Oznacza ono bowiem - bez rozważenia
czy się to opłaci, bez zastanowienia się i rachunku strat oraz zysków. Jezus
musiał wzbudzić w nich tak wielkie zaufanie samym tylko słowem, że od razu
postanowili rzucić wszystko i pójść za Nim. Oni już nigdy nie wrócili do
dawnego życia. Tylko czy czasem nie żałowali? Z perspektywy czasu i historii
zbawienia wiemy przecież, że owo „pójście za Chrystusem” oznaczało zaparcie się
siebie samego, wzięcie na siebie swojego krzyża i naśladowanie Nauczyciela
(por. Mt 16,24). Droga ta więc nie była wcale łatwa: pośmiewiska, wytykanie
palcami, wyrzucanie z Synagog, prześladowanie, a w końcu śmierć męczeńska.
Dowiadywali się tego stopniowo: „Będziecie w nienawiści z powodu mojego
imienia” (Mt 10, 16-22), „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na
ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz” (Mt 10,34), „Wy będziecie
płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił” (J 16,20). Trudne to słowa, ale
oni mimo tego i później konkretnych negatywnych doświadczeń do końca trwali
przy Chrystusie. Dlaczego?
Chrześcijaństwo to
droga krzyża. Nie można zamknąć jej w
twardych ramach nakazów i zakazów, jak próbowali to zrobić ze swoją
religijnością ówcześni Żydzi. To konkretne życie, w których odkrywamy prawdę,
wyzwalającą prawdę. Decydując się pójść za Jezusem to być gotowym podzielić
Jego los i nie wracać się już starego życia. Podzielić go bez szemrań i buntu,
spokojnie nawet gdy ciężar wydaje się nam nie do uniesienia. Inaczej pójście za
Jezusem jest fałszywe: „Kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest
mnie godzien”. Nieuniknione jest to cierpienie: trudności w relacjach z
najbliższymi, niezrozumienie, złe decyzje życiowe, choroba fizyczna czy
psychiczna, kalectwo, ograniczenia intelektualne, czasami bieda materialna,
śmierć czy samotność. Czy nie spotykamy tego w swoim życiu? Jednak propozycja
Chrystusa nie jest cierpiętnictwem.
Nie chodzi o to żeby szukać cierpienia,
umartwiać się, ale przyjąć codzienność z godnością bez udawania, że nie boli,
bez narzekania i okłamywania siebie i innych, że wszystko jest dobrze. Krzyż w
rozumieniu chrześcijańskim to ogromna wartość. Uczy oderwania od egoizmu,
chorobliwego przywiązania do dóbr tego świata, pomaga rozumieć biedę innych i
uczy jak kochać prawdziwie bliźniego. Prawdziwie tzn. szlachetnie, z sercem
otwartym, wyrozumiałym i oddanym. Prawdziwa bieda to nie ta, w której brakuje
środków do życia, ale bieda moralna: bluźniercze słowa wobec drugiego,
nienawiść i zazdrość, chciwość, wykorzystywanie bliźniego dla swojego pożytku.
To prawdziwe nieszczęście człowieka, który żyje w gniewie, z niepohamowaną
rządzą zysku, w ciągłym pragnieniu zemsty. Ileż w jego sercu jest niepokoju,
niespokojnych myśli, chaosu i buntu. Człowiek,
który doznał cierpienia i je przyjął nie zachowuje się w ten sposób: potrafi
współczuć, empatycznie i z radością przyjmuje bliźniego, wspiera go i pomaga.
Cierpienie służy dobru, zbawia ludzkość.
Apostołowie Piotr i
Andrzej gdy spotkali Jezusa poczuli, że jest w Nim coś wyzwalającego. Coś co
odmieni ich życie. Dlatego wytrwale podążali za Nim. Powoli odkrywali w Jego
słowach prawdę, prawdę, która mówiła „Błogosławieni,
którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy
królestwo niebieskie”. Krzyż prowadzi nas ku
Bogu Wiecznemu, który wyzwala nas z pożądliwości, szukania przyjemności w
dobrach tego świata, pychy i żądzy bogactw, zabierających nam wolność i radość,
prawdziwą radość życia. Świat ma coś w sobie przygniatającego, coś wciągającego
i zatracającego. Coś co gnębi naszą duszę. W krzyżu i wierności Jemu
odnajdujemy pokój i jakąś wewnętrzną harmonię, której przecież tak bardzo
pragniemy. On wprowadza nas w nowy świat, w całkiem nową rzeczywistość, a „kto
wytrwa do końca ten będzie zbawiony”.
Trzeba oderwać się od
tego co przemija, by móc wejść w coś nieprzemijającego i ostatecznego, odwrócić
oczy od tego co przyziemne a zwrócić je ku temu co wieczne. Sens krzyża to
odkryć, że prawdziwe życie to poznać miłość Boga, o której św. Jan od Krzyża
pisze: „O najsłodsza miłości Boga, tak mało poznana! Kto znalazł Twoje źródło;
znalazł odpocznienie.
„Pójdę za Tobą dokądkolwiek się udasz” Mt 8,19
Paweł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz